Info
Ten blog rowerowy prowadzi toadi69 z miasteczka Poznań. Mam przejechane 7388.85 kilometrów w tym 2825.51 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.67 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Luty4 - 0
- 2013, Styczeń4 - 1
- 2012, Wrzesień5 - 18
- 2012, Sierpień11 - 28
- 2012, Lipiec12 - 32
- 2012, Czerwiec9 - 41
- 2012, Maj1 - 2
- 2011, Październik2 - 11
- 2011, Wrzesień2 - 16
- 2011, Lipiec1 - 11
- 2010, Maj3 - 17
- 2010, Kwiecień10 - 2
- 2010, Marzec2 - 0
- 2009, Październik6 - 22
- 2009, Wrzesień15 - 56
- 2009, Sierpień11 - 18
Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2011
Dystans całkowity: | 136.20 km (w terenie 116.20 km; 85.32%) |
Czas w ruchu: | 06:56 |
Średnia prędkość: | 19.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.25 km/h |
Suma podjazdów: | 754 m |
Maks. tętno maksymalne: | 174 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 148 (82 %) |
Suma kalorii: | 4904 kcal |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 136.20 km i 6h 56m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
136.20 km
116.20 km teren
06:56 h
19.64 km/h:
Maks. pr.:43.25 km/h
Temperatura:23.0
HR max:174 ( 96%)
HR avg:148 ( 82%)
Podjazdy:754 m
Kalorie: 4904 kcal
Rower:Giant XTC0
Wielkopolska Szybka Setka
Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 18.07.2011 | Komentarze 11
Po długim milczeniu, bardzo długim można by rzec, robię swój pierwszy kolejny wpis.W tygodniu dostaję cynk od Krzysztofa (Maks) że w weekend mamy WSS w Pobiedziskach, start uzależniłem od pogody, a że pogoda dopisała więc w sobotę skoro świt ( 4:30 normalni ludzie o tej godzinie śpią, a nawet powiem więcej - to środek nocy :) ) pobudka.
Parę minut po 5 zjawia się Krzysztof i już spakowani w aucie jedziemy do Pobiedzisk. Na miejscu lądujemy parę minut po 6 rano, rejestracja, uiszczenie opłat i inne formalności. Spotykamy paru znajomych: Rzepkok, Jurka57 - startowali wspólnie, z3waza wraz z małżonką.
Po krótkiej odprawie technicznej, udajemy się szybko do auta aby zabrać rowery i uszykować się do jazdy. Sporo przed planowanym startem pojawiamy się na Rynku w Pobiedziskach, szybka kontrola pojazdów oraz wymaganego przez organizatora ekwipunku, w tym momencie okazuje się że Krzysztof jest nieletni i musi jechać pod opieką osoby starszej, jednak ja spełniam wymagany wiek więc mogę swobodnie zostać jego opiekunem :) , a poszło o taki drobny czeski błąd, cyferki w peselu zamieniły kolejność w trakcie rejestracji.
Na 10 minut przed startem rozdanie map, szybka decyzja jak jechać - najpierw na południe od Pobiedzisk zaliczanie punktów kontrolnych, a później jedziemy do Zielonki - to nasz plan tak w skrócie.
8:00 rano (normalnie spałbym sobie słodko i może śnił o tym starcie) start i poszliśmy, najpierw powoli z mozołem, ociężale, ale coraz to szybciej i szybciej, aż na pierwszym podjeździe kiedy to radiowóz nas zostawia i zdać się musimy na własne zmysły, dociskamy i wychodzimy z Krzysztofem na prowadzenie, peleton jest za nami około 100m między peletonem a nami dwie osoby które również oderwały się od pozostałych.
Jako że pierwszy PK jaki postanowiliśmy zaliczyć to PK1 "Bagno północny skraj" skręcamy w prawo i kierujemy się polną ścieżką w stronę lasu, część jadących za nami postanawia jechać prosto, zapewne na PK 4, PK5, PK3, część skręca tak jak my. odnajdujemy bagno, ale jesteśmy na jego wschodnim skraju, a miało być na północnym. Docierają inni rowerzyści, po chwili czołówka pieszych, mała konsternacja, zamieszanie. Ruszamy szukać punktu, musieliśmy go minąć. po sprawdzeniu dwóch innych ścieżek w końcu trafiamy na tę właściwą przez zarośla aby zobaczyć nasz pierwszy upragniony Punkt Kontrolny. Już wiemy że nie będzie łatwo, organizator nie zamierza nam ułatwiać zadania a wręcz przeciwnie, należy się nastawić że i kolejne punkty będą ukryte a nie w widocznych miejscach i oczywistych.
Ruszamy do kolejnego punktu, wracamy do drogi z której zjechaliśmy, około 1/2 km, kierujemy się na żwirownie i za żwirowniami dajemy w lewo. Po żwirowych ścieżkach zasuwamy 30km/h, obracamy się nikogo za nami. Przecinamy drogę Pobiedziska - Gołuń - Wierzyce i tą samą szutrówką kierujemy się na Kocanowo. Przed rz. Główna skręcamy w prawo na łąki i wzdłuż Głównej docieramy do rozwidlenie kanałów, ale punktu kontrolnego nie widać, gdzie on? Na miejscu już jest dwóch innych poszukiwaczy i oni gorączkowo szukają punktu kontrolnego, jednak jak się okazuje należy udać się około 200 metrów łąka wzdłuż kanału na południe aby na kolejnym rozwidleniu odnaleźć zakonspirowany w dole kanału pośród szuwarów i błocka PK4 "Rozwidlenie kanałów". Po odszukaniu drugiego punktu odbiciu kart, jesteśmy upewnieni że będzie ciężko, kolejny punkt który jest ukryty, którego należy odszukać, to nie Powidź kiedy większość punktów była widoczna już z odległości 50 do 100 metrów (paśnik był wtedy wyjątkiem), tu odnajdywanie punktów będzie wymagało czasu i myślenia jak organizator o ile da się myśleć w ten sposób.
Krótka dyskusja i obranie wariantu dalszej trasy do PK8. Kierujemy się wzdłuż Głównej na wschód, przekraczamy ją 1,5 km dalej, kawałek na północny-wschód i przed stacją kolejową (przejazdem) w Lednogórze kierujemy się na Imielenko około 1km asfaltu. Następnie do skraju lasu, wzdłuż lasu około 1/2 km i kolejny niecały km już lasem, aby dotrzeć do PK8 "Skrzyżowanie strumyka ze ścieżką". Trafiony zatopiony, bez szukania, chociaż należy się ukłon w stronę organizatorów, punkt ukryty w dole pośród zarośli i pokrzyw, na lewo od mostku którego prawie nie było widać. Kolejna pauza i obranie optymalnej trasy na PK7, w tym czasie dociera do PK8 kolejna para, depczą nam po piętach :).
wracamy się około 1/2 km w stronę na Imielenko, skręcamy w lewo na Kacze Doły, docieramy do cywilizacji i kolejny asfalt jedziemy z parą którą spotkaliśmy przy PK8. Skręcamy w las przed kościołem i tu rozstają się nasze drogi z rywalami. W rejon PK7 "Rozwidlenie strumienia" zaczynają się gorączkowe poszukiwania Punktu Kontrolnego, docierają też nasi rywale. wszędzie błoto i grząsko, odnajduję punkt, ukryty w zaroślach na podmokłym terenie, szybko odbijamy karty i ruszamy, nasi rywale okazują się szybsi i bardziej zorganizowani, my wcześniej szukamy optymalnej naszym zdaniem trasy do PK5, Oni zaś ruszają z kopyta i tyle ich widzieliśmy.
Z Imielna kierujemy się na Gołuń, spotykamy samotnego zawodnika, który nieszczęśliwie złapał pane (kapcia, laczka), mijamy dwie żwirownie, na skraju lasu skręcamy w lewo za żwirownią, nieco ponad kilometr wzdłuż ściany lasu, do skrzyżowania ścieżek, w prawo i obok ambony mamy zaliczony PK5 "Ambona myśliwska", i tu duży minus dla organizatora, słabo się postarał, ten punkt był tak prosty do odnalezienia że aż zwątpiłem w to co widzę.
Z PK5 kierujemy się na Czapurki, tu w planach jazda wzdłuż lasu równolegle do S5, jednak spotyka nas niespodzianka, ścieżka kończy się płotem i tablicą "TEREN PRYWATNY" wracamy szukać innej ścieżki, po około 5 może 10 minutach stwierdzamy że nie ma innej ścieżki, że to ta właściwa z mapy, nie bacząc na tablicę , pokonujemy ogrodzenie. Z duszą na ramieniu rozglądamy się na lewo i prawo czy nie wyskoczy skądś wściekły pies albo co gorsza gospodarz terenu z widłami. Jakoś udaje się nam przemknąć niezauważonym, już jesteśmy ponownie na jakiejś zarośniętej ścieżce, trochę prowadząc rowery trochę jadąc docieramy do Traktu Pobiedziskiego, pasi. teraz dalej prosto i w głąb lasu, jednak wybieramy nie tę ścieżynkę z dwóch wydawać by się mogło że równoległych wybieramy nie tą co trzeba. Docieramy do skraju lasu przed Sannikami, mając po lewej stronie budowę drogi. Dobre jest to że wiemy gdzie jesteśmy, złe że zjechaliśmy z wyznaczonej trasy. Kierujemy się na poszukiwanie właściwej ścieżki, na przekór losu, trwa wycinka i w lesie jest dużo prowizorycznych ścieżek, a te właściwe nie różnią się od tych tymczasowych, wszędzie ślady zrywki drzew, spotykamy kolejny duet błądzący jako i my. Decydujemy się kierować na azymut, prowadzimy rowery przez krzaki i zarośla, docieramy do jakiejś ścieżki biegnącej poprzecznie do naszego kierunku przemarszu. Na oko jesteśmy około 1/2 km w linii prostej od celu, wsiadamy na rowery i jedziemy, po krótkiej tułaczce okolicznymi ścieżkami odnajdujemy PK3 "Ambona myśliwska" na skraju małej polanki, w tym samym czasie zrobiło się tam dość tłoczno, gdyż większa ilość poszukiwaczy PK3 zjawiło się w tym samym czasie i miejscu :).
Kolejny etap to PK9. Teraz postanawiam jak najszybciej dotrzeć do trasy poznańskiego Grabkowego Maratonu i nią w okolice Kociołkowej Górki. Kawałek asfaltem, szukamy ścieżki na południe od łąki i strumienia, jednak nie odnajdujemy zaznaczonej na mapie ścieżki, wracamy około 1/2 km pod górkę aby wjechać na trasę maratonu i z niej odszukać PK9. W tym czasie mocna ekipa, około 5 osób jedzie w przeciwnym kierunku. zapewne będą szukać od północy tego punktu, lub przedzierać się północnym skrajem łąki, wzdłuż lasu, jeśli tak to współczuje, trawa po pas, teren podmokły momentami bagienko do kostek, znam to, już kiedyś tam się przedzierałem. Jedziemy trasą maratonu, przed nami samotny jeździec w białym kasku narciarskim zmodyfikowanym na potrzeby roweru :). po około 1200 metrach jazdy trasą maratonu skręcamy w prawo, wąwozem w dół przekraczamy strumyk i lekko na prawo około 50 metrów od ścieżki jest PK9 "Ambona myśliwska" - brawo dla organizatorów, miejsce bardzo urokliwe :).
Rowerzysta w białym kasku podobnie jak my chwile kontempluje mapę i wybiera optymalną trasę, jak później się dowiadujemy (przy PK6) wybrał wariant: powrót do Kociołkowa Górka i drogami asfaltowymi przez Buszkówiec, Izdebno i Gwizdowo. My wybieramy wariant odmienny, krótszy i szybszy jak się później miało okazać. trasą maratonu do Starej Górki, następnie do skrzyżowania za Promnem, tu maraton prowadzi na miejscowość Góra, my kierujemy się na Kostrzyn. Mijamy Jagodno, Tarnowo, 1/2 km dalej po hamulcach, zawracamy i ponownie do Tarnowa, skręcamy na Gwiazdowo. Po obu stronach pola, pola róż i innych roślinek z przeznaczeniem na rynek szkółkarski i działkowców. po około 1km od wyjechania z Gwiazdowa skręcamy w prawo kierując się na las. Mijamy sporo pieszych, wszyscy Oni zmierzają od pobliskiego lasku, jest światełko w tunelu, skoro Oni biegną z tego lasku, tam jest nasz cel, nasz PK6 "Paśnik , punkt z wodą". Docieramy do skraju lasu, lasu pośród róż, zbóż i innych upraw, zdradliwego lasu pełnego krwiożerczych owadów - gzów, po 100 metrach zjazd w leśną ścieżkę z lewej i po kolejnych 200-300 metrach mamy cel osiągnięty. odbicie kart, wpisanie na listę czasu przybycia przez sędziego (jesteśmy 7 i 8 na punkcie, jest dobrze). Oganiając się od gzów i pozując do fotek uzupełniamy zapasy wody i już nie szukając wariantu dotarcia do kolejnego PK2, uciekamy.
Zaraz za laskiem w słońcu zatrzymujemy się, należy zdecydować jak jechać, Krzysztof jest za wariantem jak najwięcej dróg asfaltowych gdzie spokojnie można jechać 30 km/h, osobiście uważam że wolniej ale krócej jest korzystniej, w tym czasie dociera rowerzysta w białym narciarskim kasku z PK9 :) byliśmy pierwsi na PK6, wybraliśmy bardziej optymalną ścieżkę :). mamy dwa warianty, kierujemy się na północ polnymi ścieżkami do Puszczykowo-Zaborze i dalej też polnymi do Jankowo, lub na południe dużym łukiem przez Sokolniki Gwiazdowskie i Sarbinowo do Jankowo. Wybraliśmy wariant 2. Drogi w większości gruntowe z tarką, trzęsło niemiłosiernie. asfalt z Sarbinowa do Jankowa, tu dajemy na maksa z liczników nie schodzi 35km/h oscyluje około 38 km. W Jankowie Ponownie wkraczamy na krótko na trasę maratonu, jednak tym razem mamy z górki :), kierujemy się na Biskupice. Przekraczamy rz. Cybinę i na łuku drogi skręcamy do lasu (znam dobrze te tereny) w lewo, mijamy dużą kanię i trafiamy bezbłędnie do PK2 "Koniec ścieżki na skraju lasu". Mam wątpliwości czy to skraj lasu, czy skraj małej polanki, ale niech tak będzie jak napisali organizatorzy. Krótka przerwa na banana i ruszamy. Kierujemy się na Uzarzewo, zaliczając po drodze Uzarzewo Huby, drogi i ścieżki są mi dobrze znane w tym rejonie więc jedziemy na pamięć kierując się do Zielonki, mapa jest teraz zbędna. Gdzieś tam jeszcze mignął nam rowerzysta w białym kasku narciarskim kiedy ruszaliśmy od PK2, ale my już mieliśmy ten punkt za sobą, On musiał go jeszcze znaleźć i zaliczyć.
W Uzarzewie nie zatrzymujemy się na zakupy, decyzja że to co mamy wystarczy nam jeszcze na około 2 godziny więc zakupy i większy postój robimy później.
Nasz dalszy plan to zostawienie PK10 na sam koniec i robimy jako następny PK13. Mijamy trasę 5 i kierujemy się na Wierzonkę, leśnym duktem, na większej krzyżowce jedziemy prosto zostawiając dukt na Wierzonkę po naszej prawej po dotarciu do asfaltu wracamy się kawałek około 3/4km skręcamy w przecinkę i po krótkiej chwili mamy odnaleziony urokliwy zakątek (byłem już tu wcześniej :) ) oraz PK13 "Rozwidlenie ścieżek ". Tym razem bardzo szybka decyzja jak dalej jechać. Wracamy do asfaltu Swarzędz - Wierzonka, przekraczamy go i przez las docieramy do łuku duktu leśnego Uzarzewo - Wierzonka, w lewo kawałek duktem i po około 400 metrach w prawo. Po kolejnym kilometrze jesteśmy już na PK20 "Grobla strona zachodnia" kolejny punkt który poszedł nam nadspodziewanie łatwo.
Teraz 500 metrów na wprost (północ) skręcamy na wschód (w prawo) i docieramy do asfaltu, strasznie dziurawy, aby po chwili dotrzeć do PK16 "Schody przy tamie". Kolejny PK który przychodzi z łatwością nam. Pomijając zapachowe aspekty tego miejsca, jest dobrze. Ciekawe kiedy urzędnicy zabiorą się za okolicznych mieszkańców i skończy się spuszczanie ścieków do J.Kowalskiego ?
Po krótkiej burzy mózgów, w słonku było ponad 40 stopni, więc nie ryzykując przegrzania, ruszamy dalej, teraz kolej na PK14. Ruszmy na północny-zachód, kawałek przez las, później polami przez piaski i docieramy do bramy dawnego PGR w Karłowicach, koniec drogi, co dalej ? skręcamy w lewo na singielek, kiedyś już tu byłem i pamiętam że wtedy ten PGR dało się objechać, właśnie zachodnią stroną, jednak wtedy jechałem w przeciwnym kierunku. Docieramy do drogi Wierzonka-Karłowice, kawałek asfaltem, skręcamy w lewo na polną drogę do Dębogóry i na skraju wioski odbijamy w prawo na północ, docieramy do lasu, kolejny zakręt w lewo pod górę i jedziemy grzbietem niewielkiego wzniesienia na północ, szukamy PK14 "Mulda". Jest po naszej prawej nieco w dole, kolejny punkt trafiony i zatopiony z łatwością. Jednak szukanie go od strony ścieżki która prowadzi wzdłuż lasu, było by znacznie trudniejsze.
Kolejny punkt to PK21, który jest na Dziewiczej Górze. Wracamy do Dębogóry, spotykając duet poszukiwaczy PK14, udało się być kolejny raz przed nimi :) W Dębogórze jedziemy na zachód do czarnego szlaku który doprowadzi nas do PK21. W Mielnie odbijamy w kierunku do Wierzonki aby zrobić popas i uzupełnić zapasy. Po około 30 minutach ruszamy dalej. Wracamy na czarny szlak i kierujemy się do PK21, przez myśl przechodzi jeszcze jedna koncepcja dotarcia do PK21, asfaltem do Kicina i potem żółtym do PK21, jednak pozostajemy przy pierwotnym wariancie. W pewnym momencie czarny szlak się kończy, wg mapy miał zaprowadzić nas na szczyt wzniesienia a skończył się kilometr wcześniej :( jest jednak czerwony szlak, a w dodatku już od pewnego czasu zasuwamy trasą golonkowego maratonu, więc brniemy czerwonym aby po krótkiej wspinaczce znaleźć się u celu. PK21 "Wieża widokowa" jest zaliczony. Obok PK punkt w którym można uzupełnić zapasy wody. spotykamy rowerzystę w białym kasku, kolejny raz już dziś, jednak On musi zrobić postój i uzupełnić zapasy, a my ruszamy w drogę, w drogę do PK17, który wydawał nam się prosty, przecież wystarczy jechać czerwonym szlakiem do momentu kiedy rozchodzi się z niebieskim i po niespełna 1 km po lewej mamy PK17. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy. W pewnym momencie okazuje się że po raz kolejny co innego mamy na mapie a co innego pokazuje rzeczywistość. Konsternacja, tracimy niepotrzebnie czas. Mimo rozbieżności między tym co zastaliśmy a tym co jest na mapie, decydujemy się podążać dalej czerwonym szlakiem, który prowadzi trasą golonkowego maratonu w dużej części. Nieco błądząc w poszukiwaniu właściwego kierunku jazdy w końcu docieramy do rozwidlenia czerwonego i niebieskiego szlaku, jesteśmy około 1km na zachód od PK17. Docieramy w okolice feralnej ambony myśliwskiej, ścieżka w lewo. PK17 "Ambona myśliwska 60m na wschód", wśród zarośli znajdujemy ruinę ambony myśliwskiej, jest też niewielka polanka, szukamy PK, 50m na wschód ścieżka, kolejne 10 metrów i nieco więcej w las i nie ma PK, a może 60 metrów na wschód jest ambona od PK17, sprawdzamy zachodnie rubieże ambony i nadal nic, jesteśmy zdesperowani, a tak dobrze nam szło przy poprzednich 8 PK, już chcemy dzwonić do sędziego po jakąś wskazówkę, jednak postanawiamy jechać ścieżką nieco dalej na północ, Krzysztof jedzie z przodu, ja zaraz za nim, po około 100 metrach za delikatnym zakrętem z prawej ukazuje nam się kolejna ambona i PK17. Bingo. Szkoda tylko że tyle czasu nam to zajęło, na chwilę obecną ten punkt kosztował nas najwięcej czasu i nerwów w szukaniu.
Krótkie przemyślenie jak jechać i krótka sensowna decyzja, przecinkami na wschód, aż do duktu i następnie w lewo do PK12, przeliczyliśmy jeszcze ile mamy do przejechania zanim skręcimy w lewo i ruszamy. PK12 "Skrzyżowanie strumyka ze ścieżką" odnalezione od razu, wraca humor i psychika do normy. Przy PK12 para grzybiarzy stwierdza że chcieli zabrać lampion, gdyż nie wiedzieli co to i po co więc z czystej ciekawości mieli niecne wobec zawodników zamiary. Wyjaśniliśmy że odbywają się tu zawody na orientacje, a te kolorowe lampiony to Punkty Kontrolne które musimy odnaleźć, zabierając taki punkt popsuli by nam zabawę. Nieco rozbawieni zaistniała sytuacją ruszamy dalej, kolejny etap to PK18.
Plan jest prosty; duktem do Tuczna, w Tucznie kolejnym duktem na północ i szukamy zjazdu w prawo. Jak zaplanowaliśmy tak zrobiliśmy. Docieramy w okolice PK18, z prawej wyjechał znajomy rowerzysta w kasku białym, wspólnie odnajdujemy PK18 "Koniec przecinki". Chwila na banan, dwa zdania ze spotkanym rowerzystą, plan nasz to PK22, jego PK15, w tym momencie dojechała parka turystów na rowerach zaskoczona że ścieżka którą się udali za nami tu się kończy, chcąc nie chcąc muszą się wrócić, w 5 ruszamy z PK18, turyści szybko zostają z tyłu. Mijamy Tuczni, kierujemy się na Kołatkę ale po około 1km skręcamy w lewo kierując się na wschód, szybko i bezbłędnie odnajdujemy właściwą przecinkę prowadzącą w lewo, a następnie PK22 "Zakręt ścieżki", punkt dosłownie na ścieżce, żadnej niespodzianki ze strony organizatora, nie ładnie, a już nastawiliśmy się na poszukiwania w zaroślach i młodniku. Wracamy do Tuczna.
Kolejny punkt to PK15, wydaje się prosty, ale jak się okaże nie było tak prosto. W Tucznie obok krzyża odbijamy na dukt prowadzący do Stęszewka i szukamy niebieskiego szlaku prowadzącego na północ. W miarę łatwo odnajdujemy co szukaliśmy teraz tylko jeszcze PK15 odszukać. Opis dość enigmatyczny "Koniec przecinki przy płocie", jedziemy na północ, widząc przecinkę w prawo i jakiś płot skręcamy, jednak punktu kontrolnego brak, zaczynamy poszukiwania, młodniki są ogrodzone płotami, wiemy że to gdzieś tu, szukamy, sprawdzamy kolejne młodniki i płoty, docieram nawet do płotu Leśniczówki Stęszewko, ale PK brak. szukamy dalej, w tym mignęły nam sylwetki dwóch znajomych rowerzystów, jechali od północy niebieskim szlakiem, skierowaliśmy się za nimi. Trafili do PK15, a my za nimi. Kolejny PK zaliczony, kolejny punkt który przysporzył nam problemów.
Nasz plan to PK19, kierujemy się na Stęszewko, następnie ku północy wzdłuż lasu do drogi Bednary-Zielonka, trasą po części maratonu, a po części pierścienia jedziemy przez Bednary i kierujemy się na Wronczyn. W połowie drogi między Bednarami a Wronczynem las z lewej niewielka połeć lasu, za nim skręcamy w lewo i kierujemy się ścieżką na wschód. docieramy do wschodniego skraju lasu, a tu PK19 " Zachodni róg lasu".
Czyż to dowcip organizatora, może kierunki się pomyliły w trakcie opisywania, a może chodziło im o tę kępę krzaków za lasem, jeśli tak to to był zachodni skraj, jednak nie lasu a krzaków za lasem :), jednak jest dobrze, zostało nam zaliczenie tylko dwóch punktów, których lokalizacja była prosta w dodatku pomimo kolejnej krótkiej przerwy na kolejnego banana i daktyle, dwójka rowerzystów poszukiwaczy z PK15 jeszcze nie dotarła do PK19. Spotykamy ich jak już skręcamy na Wronczyn, Oni dopiero kierowali się do PK19.
Docieramy do Wronczyna, tu postój przed sklepem, zakupy czegoś do picia, wypijamy Pepsi, część wlewam do bidonu i ruszamy, spodziewaliśmy się że w czasie kiedy my delektujemy się Pepsi dwójka którą widzieliśmy przy PK19 dogoni nas a nawet wyprzedzi, jednak jesteśmy nadal przed nimi.
Jedziemy trasą pierścienia, przekraczamy groblę między jeziorami, w miejscu gdzie pierścień skręca w lewo, odbijamy w prawo i po krótkiej chwili jesteśmy przy PK11 "Koniec ścieżki", odbijamy karty i ruszamy, po drodze spotykamy znajomych z PK19 :), nadal jesteśmy przed nimi mają około 1 do 2 minut straty.
Trasą pierścienia kierujemy się na Gorzkie Pola, w Promnie przekraczamy trasę na Gniezno, doganiamy również kolejnych dwóch rowerzystów, do PK10 na skraju Rezerwatu Dębiniec docieramy szybko i sprawnie. PK10 "Kamień" sprawnie odbijamy karty, dochodzi nas w tym momencie parka poszukiwaczy wyprzedzonych minutę wcześniej. Bez zwłoki ruszamy dalej. Mamy już zaliczony komplet PK i pozostaje tylko dotrzeć do mety.
Mamy jeszcze około 6 do 8 km, więc dajemy ile mamy jeszcze sił, a właściwie ile ja mam jeszcze sił, docieramy do stacji Pobiedziska - Letnisko, wzdłuż torów drogą gruntową, do Pobiedzisk, później kierujemy się na Kostrzyn, ulica różana i szkoła, prędkość od kamienia do szkoły nie spada poniżej 30km, w nogach ponad 130 km, mam już dość i nie wiele szybciej mógłbym już jechać, 33 do 35 to skraj moich możliwości w tym momencie.
Krzysztof trzyma się za mną, spodziewałem się że mnie wyprzedzi na ostatnich 2 km i odskoczy, jak się okazało, trzymał się z tyłu, gdyż nie znał na tyle dobrze trasy do szkoły, aby zaryzykować wyprzedzenie, miałem farta ;)
Na mecie w szkole okazało się że zameldowaliśmy się jako 8 i 9, biorąc pod uwagę plan z rana, być w 1/2 stawki, plan zrealizowany z zapasem.
Dzień udany, następne dwa dni będę wracał do siebie. Jak dla mnie to jest to co mnie bardziej pociąga od maratonów MTB. Organizacja, nie ma na co narzekać i marudzić, można by się do map przyczepić że wprowadzały w błąd, gdyż zaznaczone na niej szlaki nie pokrywały się z tym co jest w rzeczywistości, ale na co tu narzekać w końcu wszyscy dysponowaliśmy taką samą mapą. Gratulację za pomysłową lokalizację PK, niektóre były nieźle ukryte, większość w urokliwych zakątkach, pozwalających docenić uroki tego regionu tak na południe od Pobiedzisk jak i Puszczy Zielonki. W przeciwieństwie do maratonów MTB gdzie się jedzie po sznurku (strzałkach) i nie ma czasu na podziwianie widoków, tu wręcz przeciwnie. Drugi plus to to, iż rezultat nie jest zależny wyłącznie od siły mięśni, w tym wypadku należy jeszcze ruszyć głową, aby dobrze obrać trasę przejazdu, taką która będzie optymalna.
Sądząc po wyniku, 5 i 6 miejsce exe-kwo, nie było chyba źle, startowało około 26 osób może więcej nie wiem dokładnie, numery startowe jakie mieliśmy to 13 (Krzysztof) i 14.
Czekam za oficjalnym komunikatem na stronie zawodów, za dekoracją nie czekaliśmy, dotarliśmy na metę chwilę po 18, dwie godziny przed wyznaczonym limitem, dekoracja miała być po 21:30.
Oficjalne wyniki mamy miejsca 5 i 6 na 26 sklasyfikowanych, dwie osoby nie klasyfikowane dodatkowo.
Kategoria 100 - 200 km