Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi toadi69 z miasteczka Poznań. Mam przejechane 7388.85 kilometrów w tym 2825.51 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.67 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy toadi69.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2011

Dystans całkowity:135.95 km (w terenie 115.00 km; 84.59%)
Czas w ruchu:06:04
Średnia prędkość:22.41 km/h
Maksymalna prędkość:44.59 km/h
Suma podjazdów:1156 m
Maks. tętno maksymalne:177 (98 %)
Maks. tętno średnie:163 (90 %)
Suma kalorii:5000 kcal
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:67.97 km i 3h 02m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
68.95 km 60.00 km teren
03:28 h 19.89 km/h:
Maks. pr.:43.85 km/h
Temperatura:19.0
HR max:175 ( 98%)
HR avg:158 ( 87%)
Podjazdy:769 m
Kalorie: 2788 kcal

Osieczna 2011

Niedziela, 25 września 2011 · dodano: 25.09.2011 | Komentarze 8

Witam

Dziś już po maratonie w Osiecznej podaje tylko wyniki, przy odrobinie czasu napiszę sprawozdanko

Dystans Giga
miejsce Open 40 na 62
Miejsce M4 10 na 16
Oficjalny czas 3:30:35 (ubiegły rok 3:48:14 i to przy teoretycznie krótszej trasie, dystans miałem wtedy identyczny - pobłądziłem :) )

Pozostali Emedowcy
Jacek - Jacgol
miejsce Open 31 na 62
Miejsce M4 12 na 22
Oficjalny czas 3:15:00 (nie miałem najmniejszych szans, chyba żeby ten kapeć poskutkował jeszcze na trasie a nie dopiero na mecie, :) )

Krzysztof - Max
miejsce Open 50 na 62
Miejsce M4 12 na 16
Oficjalny czas 3:39:56 (w stosunku do ubiegłego roku poprawa - 3:56:42)
Kategoria do 100 km


Dane wyjazdu:
67.00 km 55.00 km teren
02:36 h 25.77 km/h:
Maks. pr.:44.59 km/h
Temperatura:29.0
HR max:177 ( 98%)
HR avg:163 ( 90%)
Podjazdy:387 m
Kalorie: 2212 kcal

BM Poznań 2011

Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 04.09.2011 | Komentarze 8

Kolejny start, tym razem w BM Poznań, na własnych śmieciach.
Przyjechałem na start chwilę przed otwarciem sektorów, ale jak się okazało sektory już były pełne, start jak to u Grabka z ostatniego.
Kilka metrów przede mną stał Jacek, za Krzysztof i Konrad.
Start, z początku powoli i mocniej w pedały naciskam po przejechaniu punktu pomiaru czasu.
Jedna kraksa krótko po wjechaniu w las, mijam ją i zostawiam, kolejna kilkanaście metrów dalej, tu dwa rowerki się szczepiły, dostrzegam też pierwszego kapcia na trasie, było ich całkiem sporo jak na tak prosty maraton.
W pewnym momencie dostrzegam Konrada. Ki czort, przecież był za mną, kiedy mnie wyprzedził ? nie zrażając się szybko go w tłumie mijam, nie ujechałem daleko i dostrzegam Krzysztofa, z niedowierzania przecieram oczka, jakim cudem, przecież nie wyprzedzał mnie, teleportował się czy co ? Dość łatwo wyprzedzam i mknę przed siebie. Już na mecie dowiedziałem się co to była za teleportacja. Okazało się że udało się Krzysztofowi i Konradowi zyskać cenne metry na starcie dzięki zamieszaniu i wejściu z boczku jednym z wejść do wcześniejszych sektorów.
Idzie całkiem dobrze, tętno na granicy 170 (norma). Wzdłuż Cybiny co rusz udaje się mi kogoś wyprzedzić, i tak docieram na groblę gdzie jakiś gostek postanowił mnie nie puścić, twierdząc iż też chce wyprzedzać, na wiele się jemu nie zdało to, gdyż jeszcze na grobli jego i delikwenta przed nim łyknąłem. Pierwsza górka bezpośrednio przed przejściem pod trasą wylotową z Poznania do warszawki z blatu i na niezłej szybkości, jednak w chwili kiedy znalazłem się na szczycie konsternacja. Wiedziałem że będzie tłumnie przed schodami, ale takiego tłumu się nie spodziewałem i tak długiej kolejki. Przymusowy postój. Po dość długotrwałym oczekiwaniu w końcu jestem z drugiej strony, wiem że Jacek jest gdzieś z przodu, Krzysztof chyba za mną. Naciskam na pedały doganiając kolejne osoby, szybko wyprzedzam nie dając aby skorzystali ze mnie jako lokomotywy, pierwszy "trudniejszy" odcinek to tradycyjnie w połowie długości jeziora swarzędzkiego, gostek jadący z przodu zanim zauważył zakręt w lewo i zareagował zdążył nieźle napiąć taśmę przegradzającą drogę na wprost.
Szybka redukcja biegów, wolę z młynka niż ryzykować że coś nie wyjdzie, i przed siebie, w tym momencie mija mnie jakiś młodzian, jednak na czas nie zredukował biegu i w połowie podjazdu rozłożył się na piknik, zajmując połowę szerokości ścieżki. Jakimś zbiegiem okoliczności udaje się mnie ominąć go z lewej lawirując między piknikującym a idącymi pieszo. Jestem na szczycie, obracam się. Młodzian który leżał pokonuje górkę z buta, za mną kilku podchodzi.
Jadąc z prędkością do 32 na godzinę docieram w okolice Uzarzewa, na zjeździe w oddali dostrzegam znajomą sylwetkę, czyżbym doznał kolejny raz dziś Deja vu?
Nie chce mnie się wierzyć, przecież w kolejce widziałem Konrada za Krzysztofem, kolejna teleportacja ? Jadę dalej, na końcówce podjazdu w Uzarzewie jestem już na tyle blisko że zaczynam mieć pewność, iż przed mną pomyka Konrad. Zakręt w ścieżkę do Biskupic i w tym momencie widzę Go z profilu - teraz już nie mam żadnych wątpliwości. Mam około 15 metrów straty, łyk wody, delikatnie odpuszczam, wyrównuje tempo z Konradem, po chwili przyśpieszam i wyprzedzam przed punktem pomiaru czasu oraz pierwszym bufetem na trasie. Dwa zdania zamieniam z Nim i dowiaduję się, iż wykorzystał okazję aby wraz z Jackiem przemknąć się po schodach. Przez krótką chwilkę miałem Konrada na kole, nie wiem jednak w jak długo, gdyż gdy kolejny raz spojrzałem za siebie jego sylwetka była około 20 metrów za mną. Widząc że przed mną jedzie dwóch rowerzystów w podobnym tempie oraz nieźle wyprzedzają co wolniejszych, postanowiłem ich dojść. Zajęło mnie to trochę czasu i sporo sił, do zniwelowania miałem na oko 100 metrów, ale udało się, przez chwilę jadę im na kole. W Biskupicach dogadujemy się aby robić zmiany i zyskać dzięki temu. Jedziemy pod wiatr mając na licznikach ponad 30 km/h chwilami dobijamy do 40 km/h jakoś nikt nie przyłączył się do naszego pociągu. Tak docieramy do zjazdu w las, nadal współpracujemy, wyprzedzamy kolejne osoby. Tempo jednak jest dla mnie zbyt wysokie jadę mając tętno około 170 i więcej, zaczynam odczuwać że słabnę, daję ostatnią zmianę, po około 2 może 3 minutach idę na koło, a po kolejnych 10 odpuszczam, wiem że nie dam rady w tym tempie dorównać 20-latkom. Długo jeszcze widzę ich przed sobą. W końcu kolejny punkt pomiaru czasu oraz bufet numer 2, spodziewałem się tego bufetu nieco dalej. Nie zatrzymuje się, mam jeszcze sporo wody ze sobą. Wąwóz, który pokonuję nieco wolniej niż rok wcześniej, nico przyblokowany uznałem że nie będę ryzykował i wciskał się na trzeciego. Kociołkowa Górka, teraz kawałek asfaltu, nieco odpuszczam, pociągam kilka solidnych łyków z bukłaka, za chwilkę zjazd w las, oglądam się za siebie nikogo znajomego nie widzę. Jadąc lasem zastanawiam się czy Krzysztof jest przed czy za mną, po głowie chodzi mnie myśl że w kolejkowym zamieszaniu mógł mnie gdzieś wyprzedzić. W okolicach Promna ponownie odcinek asfaltowy, odcinek do miejscowości Góra. Pod górkę czuję już zmęczenie, jednak na płaskim oglądam się za siebie i nie widzę aby tworzył się jakiś pociąg, szkoda, jest grupka z przodu. może ją dojdę. Z wiatrem osiągam na tym odcinku swą najwyższą prędkość tego dnia. na liczniku pojawia się cyfra 44 :) Dochodzę grupkę w miejscowości Góra, jestem padnięty, nie mam sił na danie zmian, więc chowam się za nimi i tak mnie doholowali do zjazdu z asfaltu. Telepiąc się po dziurach w dolinie Cybiny dogania mnie dziarski 56 latek, nie mam jednak sił aby podjąć walkę, wolę zwolnić. Kolejny asfalcik i tym razem pod górkę. Zjazd w polną drogę, przyśpieszam, staram się jechać równym tempem i na tętnie w okolicach 160, realizując ten plan docieram do rozjazdu w Uzarzewie. Kolejny bufecik na trasie, bukłak dziwnie lekki, wody w nim mało, zatrzymuję się na jednego głębszego.
Zjazd za Uzarzewem bez problemów od teraz około 12 może 13 km do mety, jadę równo i dość spokojnie, wyprzedzam parę osób jadąc ku Swarzędzowi, krótki odcinek po pozbruku i zjazd w lewo. Nico singielków. Kolejny ostatni podjazd wąwozem, i wzdłuż jeziorka kieruję się za strzałkami do mety, lekko z górki więc powoli przyśpieszam, zanim spostrzegłem jestem przy schodach. Kolejny krótki podjazd gdzie udaje się mi wyprzedzić 3 maruderów i równym tempem do mety. dochodzi mnie jakiś gostek, zaczynam czuć oddech na plecach, przyśpieszam, jednak nie obracam się, jadę około 26 km/h hamowanie przed zaporą, spokojny przejazd z prędkością 15km/h i przed siebie, meta już blisko więc koniec oszczędzania sił dociskam tyle na ile mam jeszcze mocy dobijam do 30 km/h momentami przekraczam tę prędkość, chwila nieuwagi i dałem się wyprzedzić, nie daję za wygraną dociskam przez moment mam 35 na liczniku i odzyskuję co utraciłem chwilę wcześniej. Nim dojadę do mety doganiam jeszcze 4 osoby ( 2 na pewno mini - matka z dzieckiem, co do pozostałych nie mam pewności. Ostatni dwa zakręty i słyszę że meta już tuż tuż, przy wyjeździe z lasu, wchodzę po wewnętrznej i wyprzedzam jakąś dziewczynę, kilka sekund później jestem na mecie.

Oficjalny czas 2:48:06 - 308 miejsce (312 wieczorem)

Na mecie już czekają Jacek i Jacek :) a minutę po mnie melduje się Konrad.
Kilka minut po nas zjawia się i Krzysztof, tradycyjnie nieco poobcierał się gdzieś na trasie.
Na mecie pogaduszki ze znajomymi, zjawiają się też emodwi gigowcy: Klosiu, Paweł i ojciec Dyrektor Emedu. Na krótko przed losowaniem dociera Maciej - jechał giga.

Jezioro Swarzędzkie - chwilę przed zakrętem w lewo i piaszczystym podjazdem

Uzarzewo, końcówka podjazdu koło muzeum łowiectwa, dwie fotki za Kondziem i kilka przed Maksem :)

Dolina Cybiny okolice Gurtatowa, za zjazdem

Malta, jezioro Olszok, to przed zaporą :)

Malta przed przejazdem przez drogę
Kategoria do 100 km