Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi toadi69 z miasteczka Poznań. Mam przejechane 7388.85 kilometrów w tym 2825.51 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.67 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy toadi69.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
83.86 km 42.00 km teren
04:22 h 19.20 km/h:
Maks. pr.:47.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author

Szwajcaria Czarnkowska I część

Sobota, 12 września 2009 · dodano: 13.09.2009 | Komentarze 8

Ze względu na ograniczenie co do ilości znaków, musiałem tekst podzielić na dwie części. Dalsza część opisu jest w Szwajcaria Czarnkowska II część

Tekst pierwszej części piszę ponownie, gdyż omyłkowo usunąłem pierwotną zawartość.

Od kilku dni wraz z Krzysztofem, planowaliśmy wyjazd do Szwajcarii Czarnkowskiej. Krzysztof wyszukał opis tego rejonu Doliny Noteci, a później wspólnie przeszukiwaliśmy mapy i net w poszukiwaniu dalszych informacji.
Wyjazd zaplanowaliśmy na sobotę rano. Pobudka o 6:00 SMS do Krzyśka, nie śpi, krótka rozmowa i pomimo sporego zachmurzenia decydujemy się na wyjazd. Prognoza pogody zapowiadała przejaśnienia zwłaszcza dla północnej wielkopolski. Około 8:00 zaczyna padać, rozglądam się z okna i widzę że na północy poznania jakby było pogodniej. Czekam chwilę, Krzysztof nie dzwoni. Decyduję ruszyć w drogę, najpierw około 11 km przez miasto do Krzysztofa. Pada do linii warty momentami dość intensywnie, lecz od Cytadeli tylko kropi. Przed 9:00 jestem na miejscu. Trochę czasu na załadowanie rowerów i ruszamy.

Do Lubasza docieramy parę minut przed 11:00. Decydujemy że zostawiamy rowery na dachu samochodu i najpierw pieszo zwiedzimy okolice kościoła.
Kościół w Lubaszu © toadi

Sanktuarium Maryjne pw Narodzenia NMP Królowej Rodzin w Lubaszu zostało wybudowane w 1750 roku w stylu późnego baroku. Odpust więc podobnie jak w innych kościołach pod wezwaniem Narodzenia NMP odbywa się 8 września czyli w tym samy czasie co w Tulcach oraz Dąbrówce Kościelnej.
Sanktuarium Maryjne w Lubaszu © toadi

Kościół w Lubaszu © toadi

W ołtarzu głównym wizerunek MB Śnieżnej z 1600r., cel licznych pielgrzymek, wystrój kościoła rokokowy
Ołtarz i wnętrze Kościoła w Lubaszu © toadi

Sama wioska datowana jest na znacznie wcześniejszy okres. Pierwsze wzmianki to miejscowość na mapie rzymskiego kartografa Ptolemeusza z 150 r. n.e., gdzie wymieniona jest jako Limiseleion, faktoria rzymska na szlaku bursztynowym. Wykopaliska datują osadnictwo na epokę neolitu (4500-1800 p.n.e., zaś liczniejsze wykopaliska datowane są na okres wczesnego brązu. Na wschód od wioski znajduje się średniowieczne grodzisko w postaci ściętego stożka o wysokości około 10 metrów.
Przed bramą wiodącą na teren kościoła z drugiej strony ulicy na wzgórzu wybudowano w 1856r. dzwonnicę w stylu gotyku angielskiego, kształtem przypomina wierze.
Dzwonnica w Lubaszu przypomina wieżę obronną © toadi


Za kościołem znajduje się cmentarz, na którym jedna z mogił/pomników poświęcona jest poległym za polskość tych ziem, sentencja na nagrobku brzmi: "Przechodniu ucz się od Nas kochać Ojczyznę"
Na cmentarzu za kościołem w Lubaszu © toadi

Przed Kościołem na sporym placu/łące ołtarz polowy udekorowany rzeźbami Świętych oraz JP II.
Ołtarz polowy przy kościele w Lubaszu © toadi

W głębi placu figura z brązu Świętego Floriana, patrona strażaków.
Za kościołem i cmentarnym murem Park schodzący aż do brzegów jeziora. W parku na południe od kościoła okazały klasycystyczny pałac z połowy XVIII wieku,
Pałac w Lubaszu © toadi

od wschodu czterokolumnowy portyk
Pałac w Lubaszu © toadi

zaś po przeciwnej stronie na dziedzińcu nieczynna obecnie fontanna i podcień z XIX wieku wsparty dziewięcioma toskańskimi kolumnami, na który prowadzą okazałe szerokie schody.
Pałac w Lubaszu © toadi

Kierujemy się w stronę folwarku (wschód), celem jest jezioro Duże w Lubaszu,
Jezioro Duże w Lubaszu © toadi

liczyliśmy, iż uda nam się objechać jezioro wokół w bezpośrednim sąsiedztwie linii brzegowej, lecz wysoka trzcina i pokrzywy na brzegu skutecznie to udaremniły, wracamy się kawałek ku zabudowaniom dawnego folwarku po czym skręcamy na ścieżkę biegnącą w pole, z każdym metrem ścieżka jest coraz węższa, aż w końcu jedziemy na przełaj łąką. Docieramy do małego jeziorka które usadowiło się obok jeziora Dużego. Oddziela je jedynie wąski pas zarośli i łąki. Do samego jeziora dostępu broni wysoki na około 2 metry pas pokrzyw,
oczko wodne na południe od jeziora Dużego w Lubaszu © toadi

Podobne siostrzane jeziorko znajduje się z drugiej strony drogi prowadzącej do Sławinka. Brnąc jeszcze kilkadziesiąt metrów docieramy do wzmiankowanej drogi, po części gruntowej po części brukowanej, a na paru odcinakach wysypanej gruzem.
Ledwie co zahaczywszy o pierwsze zabudowania Sławinka, zawracamy ku zachodowi, i jadąc znakowaną polną/piaszczystą drogą docieramy do brzegu jeziora oraz lasu.
Leśna ścieżka na północnym brzegu jeziora Dużego w Lubaszu © toadi

Dalej droga prowadzi pomiędzy rozpostartym na wzniesieniach lasem a brzegiem jeziora Duże w Lubaszu. Fragmentami piasek jest dość miałki i głęboki, w prawo odchodzą leśne ścieżki i dróżki równie piaszczyste, lecz idące wyraźnie pod górę.
Docieramy do bramu Ośrodka Wypoczynkowego w Lubaszu. Na zachodnim skraju jeziora, teren ośrodka, znajduje się piaszczysta plaża oraz pomost, zjeżdżalnia itp. obiekty.
Jezioro Duże w Lubaszu widziane z plaży ośrodka wypoczynkowego © toadi

Po przejechaniu kilkuset metrów, mijamy mały amfiteatr, jakąś restauracyjkę nieczynną i docieramy do kościoła gdzie rozpoczynaliśmy wycieczkę.
Jedziemy dalej, kierujemy się w stronę wioski Goraj

Wkrótce po wyjechaniu z wioski Lubasz, skręcamy w prawo i kierujemy się polną drogą w stronę lasu i pobliskiego wzgórza, naszym celem jest wjechanie na 125 metrów. Po dojechaniu do skraju lasu skręcamy w prawo, kierując się w głąb lasu.
Ścieżka jest generalnie pod górę, chociaż nie stroni od delikatnych krótkich zjazdów, piaszczysta a chwilami błotnista, zaledwie w dwóch miejscach zmusza do nieco większego wysiłku. Docieramy do znakowanego szlaku i kierujemy się w lewo, na zachód. Droga leśna jest nad wyraz piaszczysta, po wyjechaniu z lasu przed pierwszym zabudowaniem, skręcamy w prawo w las.
Kierunek wzgórze © toadi

już po chwili po minięciu ambony myśliwskiej wkraczamy w las i jadąc pod górę z naszej lewej mamy wzniesienie, zaś po prawej zbocze schodzi w dół. Jedziemy trawersem, bardzo przyjemny i miły podjazd, a widoczki zachwycają. Co chwilę z prawej dochodzi jakaś węższa lub szersza ścieżka. W końcu docieramy na szczyt.
Tu możemy zachwycać się głębokim uroczyskiem które mamy na północ (nasz prawa)

Mamy do wyboru jechać w prawo w dół do wąwozu, lub odbić w lewo i wrócić na drogę do Goraju. Wybieramy ten drugi wariant. Nie znamy dość dobrze tego terenu aby zapuszczać się w las ścieżkami których brak na mapie.
Skręcamy w lewo i kierujemy się na południe, widząc odchodzące w prawo ścieżki podejmuję decyzję aby kierować się na zachód, na ścieżce leżą jednak pokaźne gałęzie, a ja w jednej ręce trzymam komórkę i kręcę filmik, zaś drugą staram się kierować rowerem.

Wkrótce po najechaniu na gałąź kierownic mi odbija a ja jej nie zdołałem utrzymać jedną ręką, ratując się przed wywrotką wypinam szybko nogi i w tym momencie wolę kolanem w kierownicę. Kolano "przeszywa prąd" auuł, zatrzymuje się i po chwili wracamy na łatwiejszą pozbawioną gałęzi ścieżkę prowadzącą na południe.
Krótki acz fajny zjazd, uwaga na jeżyny. Docieram do piaszczystej dróżki prowadzącej na Goraj. Ostry zakręt o 90 stopni i przednie koło ryje głęboki rów w piasku, nie sądziłem ze aż tak głęboki jest ten piach, na szczęście obywa się bez wywrotki. Jedziemy lekko w dół, lecz musimy ze względu na piasek naciskać na pedały, inaczej rower się zatrzymuje. Po naszej lewej schodzące w dół pola uprawne, zaś po prawej mieszany las. Docieramy do zabudowań i droga zamienia się w asfaltową.

Tu kręcę krótki filmik, pod koniec którego widać że kiedy Krzysztof przy prędkości około 30km/h puści kierownice, to ta wraz kołem zaczyna szaleć i latać na boki, telepać. Wymienił koło, amora, itp a efekt nie ustąpił. Widać rama jest walnięta.
Docieramy do krzyżówki i skręcamy na Pianówkę, po drodze chcemy zobaczyć zamek oraz wiadukt kolejowy. Droga asfaltowa, lekko pochylona w dół, prowadzi przez las, usiana jest licznymi zakrętami, wkrótce odbijamy w lewo i przekraczamy mostek. Okazuje się że słowo mostek jest nie odpowiednie, gdyż w dole wąwozu biegnie nieczynna już linia kolejowa.
Wiadukt ponad wąwozem © toadi

A w dole linia kolejowa Goraj Pianówka © toadi

Skręcamy ponownie i kierujemy się szutrową drogą w dół do leśniczówki, licząc że warto będzie ją sfotografować, jednakże ciekawsze okazuje się poletko Gorczycy, otulone lasem i złocące się w słonku.
Pole gryki pośród lasów © toadi

Zawiedzeni nieco, wracamy do krzyżówki za "mostkiem" i tym razem podążamy w górę asfaltową drogą, wiedzeni ciekawością dokąd ona też prowadzi. Wąska asfaltowa droga wije się pośród drzew, ale już po kilkuset metrach kończy się i przechodzi w leśną ścieżkę.

Na końcu drogi, ładny pałac neobarokowy, obszerny piętrowy budynek z łamanym dachem, Półokrągłe ryzality. Pałac znajduje się po drugiej strony parowu w stosunku do zamku. Pałac położony na rzucie litery U. Obecnie znajduje się tu dom nauczyciela.
Pałac pośród lasów © toadi

Pałac pośród lasów © toadi

Na wschód od pałacu schodzi stromo w dół kręty singielek, nie ryzykujemy zjazdu nim do parowu, wybieramy drogę powrotną asfaltem do mostku i dalej ku Zamkowi Hrabiego Hochberg.

Skręt w prawo na boczną drogę prowadzącą pod górę i wkrótce lądujemy pod zamkiem Hochbergów w Goraju.

Przed Zamkiem krótki postój i kilka zdjęć na pamiątkę pobytu.
Zamek Hrabiego Hochbeg w Goraju - tablica informacyjna © toadi

Zamek w Goraju © toadi

Zamek w Goraju © toadi

Herb rodowy nad bramą zamku © toadi

Zamek Hochbergów z Goraju, dzidziniec wewnętrzny © toadi

Wschodnie skrzydło zamku w Goraju © toadi

Przed zamkiem stoi opasły buk, o średnicy pnia około 5 metrów. Zaś na zachód od Zamku znajduje się równie okazała jak zamek i konkurująca z nim urodą Masztalernia, do której po polowaniach odprowadzano wierzchowce.
Masztelarnia widziana od strony Zamku © toadi

Budynek Masztalarni © toadi

Zabudowania Masztalarni © toadi

Masztalarnia © toadi

Masztalarnia © toadi

Masztalernia © toadi

Masztalarnia © toadi

Masztalarnia © toadi

Masztalarnia © toadi

Nieco poniżej od północnej strony Masztalarni znajduje się niepozorny budyneczek, a bok niego basen pożarowy, ten budynek to budynek straży pożarnej, chociaż też widziałem w jednym z opisów, iż jest to kuźnia.
Kuźnia/budynek straży © toadi

Po tym jak obeszliśmy wokół Zamku a następnie Masztalarni postanowiliśmy odszukać mogiłę Hrabiego Hochenberga, pochowanego na jednym ze wzgórz za zamkiem.
Nie było to trudne gdyż ścieżka prowadząca na wschód od zamku schodząc trawersem po zboczach wzgórz doprowadziła nas szybko do mogiły. Zjazd przypominał tereny górskie a nie nizinne. Na niewielkiej polanie Drewniany krzyż, a u stóp jego kamień, pod którym spoczął Hrabia Bolko Wilhelm Emanuel von Hochberg, pan na włościach, przekraczających 12 tysięcy hektarów, budowniczy zamku itp, itd.
Głaz na grobie Hrabiego Hochberg © toadi

Na grobie/kamieniu wyryto epitafium w j.niemieckim "Wędrowcze zatrzymaj się przy tym kamieniu i pomyśl o człowieku szlachetnym i łagodnym, który osuszył wiele łez biednych ludzi; Pamięć w ich sercach jest jak pomnik trwalszy niż ten kamień"
Za życia z tego wzgórza spoglądał w kierunku ojczyzny (Niemiec) która pozostała za rzeką. Dlatego też kazał wyrąbać przecinkę, aby mógł widzieć Niemcy odległe o 1 km. Przy ścieżce obok mogiły tablica informacyjna.
Tablica upamiętniająca Hrabiego oraz jego pochówek © toadi

Zaś na północnym skraju niewielkiej polanki ścieżka schodzi w dół parowu, ładny singielek, kręty, zdradziecki, na którym łatwo nabrać prędkości i równie łatwo nie opanować roweru na jednym z zakrętów i zjechać znacznie stromszym zboczem zamiast trawersem pośród drzew, krzewów i korzeni.
Singielek © toadi

Wracamy w kierunku zamku znacznie szerszą i wygodniejszą ścieżką, która wspina się po zboczach i prowadzi do Zamku.

Przed zamkiem już się nie zatrzymujemy jedziemy do drogi na Pianówkę, wcześniej jednak szybki zjazd.

Na tymże zjeździe przy prędkości dochodzącej do 50km/h pomimo przyhamowywania, jestem skazany na hamowanie przednim kołem, gdyż w prawej ręce trzymam komórkę i kręcę filmik. W pewnym momencie ledwie mieszczę się w jednym z zakrętów, już czuję że się wyłożę, lecz zaledwie centymetry dzielą mnie od betonowej rynny odprowadzającej wodę z drogi. Na szczęście nie wpadam w nią i udaje się zjechać bez kraksy.
Po dojechaniu do drogi Goraj Pianówka jedziemy na północ, w kierunku na Pianówkę. Asfaltowa droga schodzi w dół do doliny, jednak jest pełna drobnych kamyków, Na zjeździe podziwiamy widoki, z naszej prawej ściana lasu, zaś z lewej wzgórza niczym w Bieszczadach. Coś wspaniałego, już myślimy jak się tam dostać, czy podjedziemy na któreś z nich.
Malowniczy zjazd z Goraja do Pianówki © toadi

Pagórki jak się tam dostać ? © toadi

Ale podjazd © toadi

Mam też i krótki filmik z tego zjazdu :)

A i w drugą stronę, podjazd. Krzysztof gdzieś został i postanowiłem wrócić.


Jednak to co piękne i przyjemne szybko ma swój kres docieramy do ceglanego wiaduktu kolejowego przed miejscowością Pianówka. Wiadukt w swej konstrukcji ma kilka dziur, brakuje cegieł, Niemcy w 1944 zamierzali wysadzić wiadukt, jednak na szczęście nie uczynili tego.
Wiadukt kolejowy w Pianówce © toadi

Przed wiaduktem na zakręcie odchodzi w prawo ścieżka wprost do dużej polany otoczonej wzgórzami i lasem, wokół polany idą dwie ścieżki jedna na wprost do wzgórz, druga zaś w lewo w las.
Polana opodal wiaduktu kolejowego © toadi

Polana nieopodal wiaduktu kolejowego © toadi


Po minięciu wiaduktu wpychamy rowery na nasyp kolejowy, o wjechaniu w tym miejscu nie ma mowy.
Na nasypie © toadi

Będąc już na wiadukcie, robimy kilka zdjęć.
Widok z Wiaduktu © toadi

Jazda torowiskiem © toadi

Widok z Wiaduktu na wieś Pianówka © toadi

Mała panorama - filmik

I jazda po podkładach kolejowych w dół, może tam będzie wjazd na wzgórza


Po dojechaniu do lasu spojrzenie za siebie.
Linia kolejowa, całkiem fajnie się jechało rowerem © toadi

Ledwo widoczna ścieżka w pierwszym planie wije się niczym zaskroniec, zaś nieco dalej jasny na zielonym tle, podjazd na wzgórze.
Podjazd na wzgórze © toadi

Łyk isotonika i za chwilę rusza Krzysztof na zdobycie wzgórza. Ja mam w planach jechać za nim, lecz drobny błąd, podpórka i to ja pierwszy usiłuje zdobyć wzgórze.
Łyk isotonika i próba zdobycia wzgórza © toadi

Ja podjechałem mniej więcej do połowy, jednak po utracie przyczepności na tylnym kole zatrzymuje się. I kręcę zmagania Krzysztofa z pagórkiem,
Krzysztof próbuje podjechać, mała podpórka © toadi

Po niefortunnym początku

W końcu udaje mu się, dociera o dwie długości roweru wyżej niż ja.

Teraz kolejna próba, ja w roli głównej, I tym razem ja jestem ponownie wyżej, ale do szczytu jeszcze sporo brakuje.

Tam gdzie do głównej szerszej ścieżki dochodzi mniejsza z prawej strony udało mi się podjechać, ale brakujący odcinek wpycham już rower.
W połowie podjazdu na wzgórze © toadi

Krzysztof próbuje ponownie, ale podjazd kończy się klapą, zatrzymuje się już u podnóża.


Kiedy już pozostały odcinek podjazdu wepchaliśmy swe rowerki, ukazał nam się wspaniały widok. Górą wzdłuż wzgórza pond przebiegającą u podnóża linią kolejową biegła ścieżka.
Ścieżka na szczcie prowadzi podbnie jak w górach granią © toadi

Widok na wschód ze wzgórza:
kilka widoczków ze wzgórz © toadi

oraz ku południu skąd wspięliśmy się, ścieżka ledwo co widoczna
Widoczek ze wzgórza © toadi

kierunek południowo-zachodni
Widok ze zdobytego wzgórza © toadi

zaś ku zachodowi szeroki pas pól
Pola na wzgórzu kierunek północno zachodni © toadi

od północy na wzgórzu duża kwitnąca łąka, prawie jak na halach w górach.
Łąka na wzgórzu © toadi

Kierunek północno-zachodni
Widok ze wzgórza © toadi

Grań wzgórza prowadziła w kierunku północno-wschodnim, po obu jej stronach mniej lub bardziej strome zbocza, a na końcu grani zjazd do parowu, również granią, tyle że wijącą się i schodzącą ku dolince.
Na lewo w dół, na prawo w dół, więc my środeczkiem © toadi

My zaś jedziemy środeczkiem, jeszcze spojrzenie za siebie
Widok wzgórza © toadi


Dalsza część relacji z wyprawy do Szwajcarii Czarnkowskiej znajduje się tu: Szwajcaria Czarnkowska II część
Kategoria do 100 km



Komentarze
toadi69
| 13:57 czwartek, 12 lipca 2012 | linkuj :)
bartmaj
| 11:22 czwartek, 12 lipca 2012 | linkuj Witam
Wczoraj przejechalem częsciowo trasą opisaną przez kolege powyżej. Miałem też na gps ślad z maratonu w Czarnkowie- trasa mega/giga ( ten nie dokonczony maraton przez " mtb cup":))
Powiem szczerze -to był czad. Takich zjazdów i podjazdów nie ma chyba w Wielkopolsce. Dzieki temu ze miałem na gps trase w/w maratonu udawalo mi się odnależć wszystkie zakamarki tego terenu gdzie mozna fajnie pojezdzic.
super teren na pewno tam wrócę. polecam!
klosiu
| 14:31 wtorek, 15 września 2009 | linkuj Imponujacy fotoreportaz :). To latanie kierownicy faktycznie moze byc niebezpieczne, nie spodziewalem sie ze to az tak wyglada.
toadi69
| 11:09 wtorek, 15 września 2009 | linkuj Racja fajnie Krzysztofowi kierownica i koło telepie ;) zwłaszcza kiedy nie jedzie się na tym Kelysie. Ale jak dłużej pozwoli sobie na jazdę bez trzymanki, to nie tylko przód roweru lata, ale cały wraz z siodełkiem i tylnym kołem. Ostatnio na Biedrusku pokazywał Jarkowi (http://www.bikestats.pl/rowerzysta/Jarekdrogbas), wtedy to dopiero telepało całym rowerem wraz z rowerzystą. Chcecie sprawdzić jak to miło, rozpędźcie rower do 30-40 km i jadąc bez trzymanki, uderzcie w mostek kierownicy z boku, normalnie po kilku wachnięcieach rower powinien wrócić do normalnej jazdy, ale parę chwil niezapomnianego telepania gwarantowane :)

Co do poświęcenia, to niekiedy było nieco więcej adrenalinki, kiedy na zjazdach trzymałem jedną ręką kierownicę, a drugą kręciłem filmik, dziury i gałęzie zapewniały podobne emocje, na szczęście skończyło się tylko siniakiem na kolanie.
Maks
| 10:16 wtorek, 15 września 2009 | linkuj Sebek - wierz mi że jak jedziesz bez trzymanki to mało zabawnie wygląda zwłaszcza jak sobie pomyślę ile miałbym wydać na stomatologa ... ;)
Wiem już prawie na 100% że jest to rama (wymiana koła i amora nic nie dała). Na jesień po Harpaganie będę reklamował. Aczkolwiek słyszałem od sprzedawcy że Kellysy tak mają i mam się do tego przyzwyczaić mam nadzieje że to joke ;)
Pozdrawiam

sebekfireman
| 09:43 wtorek, 15 września 2009 | linkuj Ale bogata fotovideo relacja :) Te niektóre klipy video widzę że z wielkim poświęceniem nagrywane były :) To koło wpadające w wibracje u Maks'a wygląda zabawnie - udało się w końcu dojść co jest tego przyczyną?
toadi69
| 18:31 niedziela, 13 września 2009 | linkuj przenoszę na serwery bikestatu i youtuba, ale jest tego trochę
Maks | 18:27 niedziela, 13 września 2009 | linkuj Wrzuć koniecznie filmiki i zdjęcia ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa owduz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]