Info
Ten blog rowerowy prowadzi toadi69 z miasteczka Poznań. Mam przejechane 7388.85 kilometrów w tym 2825.51 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.67 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Luty4 - 0
- 2013, Styczeń4 - 1
- 2012, Wrzesień5 - 18
- 2012, Sierpień11 - 28
- 2012, Lipiec12 - 32
- 2012, Czerwiec9 - 41
- 2012, Maj1 - 2
- 2011, Październik2 - 11
- 2011, Wrzesień2 - 16
- 2011, Lipiec1 - 11
- 2010, Maj3 - 17
- 2010, Kwiecień10 - 2
- 2010, Marzec2 - 0
- 2009, Październik6 - 22
- 2009, Wrzesień15 - 56
- 2009, Sierpień11 - 18
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author
Sywajcaria Cyarnkowska II część
Sobota, 12 września 2009 · dodano: 14.09.2009 | Komentarze 5
Ze względu na ograniczenie co do ilości znaków, musiałem tekst podzielić na dwie części. Pierwsza część opisu jest w Szwajcaria Czarnkowska I częśćA przed nami już zjazd do parowu, widziany jednak z żabiej perspektywy
Dziura - wąwóz, za tą trawką a potem podjazd© toadi
Oraz kolejne nietypowe ujęcie, tym razem będziemy mieli do wyboru dwa podjazdy, jeden po prawej drugi nieco z lewej, ale który łatwiejszy ?
Na kolejnym z podjazdów mamy wóbur, albo w lewo albo w prawo© toadi
Ale najpierw stromy zjazd w dół, porośniętą trawami ścieżką która wije się po szczycie schodzącego w dół grzbeitu.
Najpierw zjadz© toadi
Dopiero widok z boku uzmysławia jak stromy podjazd nas czekał, rozpędem nie było szans, zbyt długi wjazd, a i powoli nie dało rady, zbyt stromo.
Strome wyzwanie© toadi
Po raz kolejny oglądamy się za siebie, jeszcze dobrych kilka minut temu bylismy z drugiej strony :)
Tam byliśmy, a teraz jesteśmy na przeciwległym wzgórzu, dziura - wąwóz ponizej© toadi
Przed nami kolejna łączka na pagórku, za nią łyse wzgórze otulone lasem i gdzieś w dali Dolina Noteci.
Łączka, wzgórze i Dolina Noteci© toadi
Którędy teraz, przez łąkę do lasu, czy wracamy do parowu ?
I gdzie teraz, Krzysztof po pokonaniu jednego ze wzniesień© toadi
Kapitulacja, tamtędy nie ma sensu jechać do torów, Krzysztof musi wracać ponownie do parowu i podobnie jak ja wepchnąć rower na nasyp.
Kapitulacja, a tak niewiele brakowało :), teraz powrót do dziury i wejście na nasyp© toadi
Krzysztof wpycha rower na nasyp, jak się okaże dziś ostatni raz pchamy już swe rowery.
Krzysztof wpycha rower, podjechać nie da rady© toadi
Finał podejścia, jak później się okaże już więcej rowerów nie będziemy musieli pchać.© toadi
Ponownie jedziemy po podkładach kolejowych, jednak tym razem w przeciwnym kierunku niż poprzednio, mijamy wiadukt i kierujemy się wzdłuż torów do Pianówki, docieramy do przejazdu drogowego przez torowisko. Mamy teraz do wyboru jechać nadal torowiskiem i oglądać wieś z góry, skręcić w lewo i zjechać do wioski czy też skręcić w prawo i zobaczyć co jest za zakrętem najbliższego podjazdu. Wybieramy ostatni wariant, twarda i szeroka dróżka pnie się stromo w górę, było by znacznie prościej gdyby spływająca woda nie wyryła rowów, niekiedy przeszkadzają pojedyncze kamienie podmyte przez wodę. Docieramy na szczyt wzniesienia, tu zagroda, której pilnują dwa "szariki", po jej prawej stronie rozległa połać łąki, wzdłuż płotu zagrody droga prowadzi bokiem wzgórza, po lewej las. Zawracamy na Pianówkę, teraz po wysiłku czeka nas zjazd, rozpędzeni siłą grawitacji obserwujemy gdzie najłatwiej zjechać i tak co chwile kamieniejąc tor jazdy i niekiedy częściej lub rzadziej ostro hamując docieramy, sorry docieram do przejazdu kolejowego. Obracam się a Krzysztofa nie ma. Po chwili oczekiwania wyłania się zza zakrętu.
Zjazd, finał zjazdu. Krzysztofa tarczówki zmieniły barwę ze srebrnej na fioletowo srebrną.© toadi
Jak się okazało, zaklinował koło w jednym z rowów wymytych przez wodę i skutkiem tego zaliczył wywrotkę. Kolejna gleba tego dnia musiała zrobić swoje i dalszą część zjazdu Krzysztof pokonał na hamulcu, jechał znacznie ostrożniej. Tarcze hamulcowe nabrały u jego roweru fioletowego zabarwienia i jak stwierdził były gorące. Dotykam swoich obręczy, więcej niż ciepłe, widać V-ki też miały co robić.
Jedziemy w dół do wioski na ścieżce nieco piasku i dużo kamieni oraz gruzu, ale po chwili jesteśmy już na drodze. Skręcamy w lewo, w głąb wioski rościągniętej w dolince. Szukam sklepu.
Od rana (ok. 7) nic nie piłem, a jest już 15:xx, jedynie batony corny służyły mi za posiłek, których nie lubię zbytnio. W gębie mała sachara, pora odnaleźć jakiś sklepik i się nie tylko posilić lecz i coś wypić. Małe zakupy, bananek, serek itp coś do picia. Część wypijam natychmiast, resztę wlewam do bidonów, które puste wożę od rana. Oglądamy mapę, i po krótkiej dyskusji udajemy się asfaltową drogą wzdłuż Noteci w kierunku na Czarnków. Celem jest spiętrzenie wody na Noteci. Po niewielkich preturbacjach, ścieżką docieramy do zapory. Kolejne fotki, za naszymi plecami pasmo wzgórz porośniętych lasem, jeszcze niedawno tam byliśmy, a przed nami Noteć.
Wzgórza Szwajcarii Czarnkowskiej widziane znad Noteci© toadi
Zapora na Noteci© toadi
Za spiętrzeniem Noteć się pieni i wody dość szybko płyną© toadi
Przed zaporą Noteć jest powolna i leniwa, cała zielona niczym łączka© toadi
Teraz kierujemy się drogą na Wieluń, celem jest przeprawa promowa w Ciszkowie. Po naszej lewej wzgórza i lasy, zaś po prawej Noteć i łąki. Przed miejscowością Ciszkowo, niezły podjazd, tylko po to aby za chwilę zjechać w dół do promu, dla mniej ambitnych, przed podjazdem jest polna droga z prawej strony, która doprowadzi do przeprawy promowej z pominięciem tego podjazdu.
Ciszkowo przeprawa promowa© toadi
Noteć widziana z promu© toadi
Przeprawa promowa okazuje się nieczynna. Do Mikołajewa jedziemy szutrową drogą wzdłuż koryta Noteci, docieramy do kolejnego spiętrzenie na Noteci.
Śluza na Noteci© toadi
Śluza na Noteci© toadi
Noteć widziana ze śluzy© toadi
Teraz skręcamy jednak ku południu, kawałek łąką, następnie podjazd i zaskoczenie ścieżka wyprowadziło nas wprost na środek podwórka. Przekraczamy bramę i jesteśmy już na drodze do miejscowości Gulcz. Wzdłuż drogi biegnie ścieżka wysypana kamykami, a na drodze zakaz ruchu dla rowerów. W Gulczu zatrzymujemy się przed kościołem. Jest 17:00 czas wracać, to już nie lipiec i słońce zachodzi po 19.
Kierujemy się na miejscowość Krucz. Pałacyk w Kruczu to siedziba nadleśnictw, ładnie odnowiony i zadbany.
Krucze budynek/pałayk Nadleśnictwa© toadi
Za Kruczem na łuku drogi skręcamy w lewo na Kruteczek. Małe Deja Vu . Skąd my to znamy, no tak byliśmy tu wiosną kiedy to jechaliśmy z Krzyża przez Puszczę Notecką do Poznania - Krzyż - Poznań.
Zaglądamy na kilka chwil nad jezioro Krutoczek,
Jezioro Kruteckie© toadi
i kierujemy się leśnymi drogami na Nowiny, Bzowo i Lubasz. Piaski momentami dają nam się nieźle w kość, lecz staramy się utrzymać prędkość w okolicach 30km/h, warto poprawić nieco średnią. Przed Bzowem, skręcamy w kierunku na Lubasz i prawie do samej wioski brniemy po piaskach. Na granicy Lubasza Krzysztof przyśpiesza i sprintem wjeżdża do wioski, zostawiając mnie z tyłu, tym razem On był lepszy, ale podjazdy i tak moje.
Uf dotarliśmy, przebiłem przednią oponę, akacja, jednak dopiero w Poznaniu powietrza było na tyle mało że to spostrzegłem.
Zanim ruszymy autem w drogę powrotną udajemy się na posiłek. W jednej z dwóch restauracji jaki spostrzegliśmy odbywało się przyjęcie weselne, dlatego wybór padł na tą przy wylocie do Goraja. Na dole pizzeria, zaś na pięterku restauracyjka Zakątek.
Na pierwszy ogień poszła zupka, to co lubię żurek, a na drugie kaczusia, szkoda tylko że nie serwowali już pyrek, a jedynie pyzy lub kluski śląskie, lecz i tak było smaczne jedzonko. Krzysztof zamówił co innego, lecz obaj wychodziliśmy syci. Jeszcze przed wyjazdem odwiedziny w sklepi i nabycie lokalnego piwa z browaru Czarnków. Nie jestem smakoszem tego trunku, ale złe nie było, oczywiście wypiłem już w domu.
Wyjazd udany, okolica piękna, pagórki jeszcze piękniejsze, mimo iż nie lubię podjazdów i zwykle sobie odpuszczam na podjazdach, oszczędzając siły na płaskie odcinki, tym razem było inaczej, w końcu po to tu przyjechaliśmy.
Kategoria do 100 km
Komentarze
Tomek | 07:41 niedziela, 16 maja 2021 | linkuj
Do całości pięknego opisu jeszcze ślad GPX byłby super dodatkiem.
Endurowiec | 09:36 sobota, 29 stycznia 2011 | linkuj
No jak sie jechała torami w strone Czarnkowa i do tych koniów to dalej będzie jeszcze po lewej jakaś opuszczona posesja chyba, i dojedzie się na krzyżówkę. W lewo do Dębego ,a w prawo do Goraju na zjazd i się wróci do punktu wejścia. Gdzieś kiedyś znalazłem mapkę ze szlakiem rowerowym jak sie jechało z Czarnkowa do Pianówki przed wiaduktem w lewo do takiego domku i tam chyba droga dalej prowadziła . Te pasmo gór jest świetne dla każdego na każdy typ sportu zimą na snowboardzie czy nartach, latem na moto albo rowerze nawet tam się biega fajnie. Warto odwiedzać SZwajcarie Czarnkowską :)
Rodman | 04:48 wtorek, 15 września 2009 | linkuj
wow !! jaka super wyprawa ! te górki są naprawdę "górskie" ;))
dzięki waszej dokumentacji wiele osób może chcieć to powtórzyć, przecieracie szlaki Panowie, tak trzymać !! :) pozdrower !
Komentuj
dzięki waszej dokumentacji wiele osób może chcieć to powtórzyć, przecieracie szlaki Panowie, tak trzymać !! :) pozdrower !