Info
Ten blog rowerowy prowadzi toadi69 z miasteczka Poznań. Mam przejechane 7388.85 kilometrów w tym 2825.51 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.67 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Luty4 - 0
- 2013, Styczeń4 - 1
- 2012, Wrzesień5 - 18
- 2012, Sierpień11 - 28
- 2012, Lipiec12 - 32
- 2012, Czerwiec9 - 41
- 2012, Maj1 - 2
- 2011, Październik2 - 11
- 2011, Wrzesień2 - 16
- 2011, Lipiec1 - 11
- 2010, Maj3 - 17
- 2010, Kwiecień10 - 2
- 2010, Marzec2 - 0
- 2009, Październik6 - 22
- 2009, Wrzesień15 - 56
- 2009, Sierpień11 - 18
Dane wyjazdu:
107.30 km
77.30 km teren
05:34 h
19.28 km/h:
Maks. pr.:48.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author
Nie tylko Osowa Góra - WPN Nieznany
Środa, 16 września 2009 · dodano: 16.09.2009 | Komentarze 5
Piękny wrześniowy dzień, szkoda siedzieć w domu. Ruszam w nieznane, do części WPN, którą znam najsłabiej. Minęła już 14, więc czasu dość mało, spodziewam się iż wracał będę już po zmroku, odchudzam lampkę i pakuje ją do torby. RuszamPoczątek do nasypu przy moście Hetmańskim asfaltem, później Łęgami na Dębinę, kawałek asfaltem ponad autostradą i przy żabce skręcam ku Warcie. Wzdłuż Warty jadę aż do mostku na Wirence, i uciekam w prawo do drogi, dziś celem nie jest Puszczykowo.
Po dojechaniu do drogi na Puszczykowo, kilkaset metrów asfaltem i na wysokości zatoczki autobusowej skręcam w las, ścieżka delikatnie pnie się pod górkę.
Mały zjeździk wśród zarośli© toadi
Wybieram jeden z tamtejszych wąwozów, po przejechaniu niewielkiego dystansu, zwalone drzewo skutecznie blokuje dalszą jazdę,
WPN Wąwóz© toadi
omijam i brnę dalej wąwozem pod górę.
Brnąc przez wąwóz© toadi
Wkrótce, takich powalonych drzew jest więcej, miejscami wręcz po kilka na raz.
Przeszkody terenowe w WPN© toadi
I jak tu jechać ?© toadi
Nie zrażając się, raz jadąc, a kawałek dalej przenosząc lub przeprowadzając rower obok przeszkód, nad lub pod, docieram do końca wąwozu, dalej kieruje się leśną ścieżką ciągle pod górę. W samym wąwozie po najechaniu na gałąź, przełamuje ją, a fragment nieszczęśliwie ląduje w szprychach tylnego koła, efekt, pomimo iż nie jechałem szybko, zmieniam miejsce siedzenia z siodełka na rurę, jednak wywrotki nie ma, gałąź, pękła, lecz szprycha została zgięta, i tak dobrze że się nie zerwała.
Zgięta szprycha© toadi
Leśna ścieżka© toadi
Po minięciu paru przecinek i leśnych skrzyżowań z innymi ścieżkami, docieram do końca lasu. Jestem na wzgórzu, w dole Wiry.
Fantazyjnie powyginane konary sosny© toadi
Nie znam tych rejonów. Kierując się widzianą z daleka wierzą kościoła podążam w jej kierunku. Unikając twardej nawierzchni, polnymi drogami schodzącymi raz w dół, innym razem pnącymi się w górę, na większej części piaszczystymi, docieram do drogi gruntowej z Wir w kierunku na WPN, po obu stronach szpaler drzew.
Mijam przejazd kolejowy i po około 1 km ląduje pod kościołem.
Kościół w Wirach© toadi
kościół w Wirach© toadi
Kilka zdjęć. Dostrzegam z placu nieopodal kościoła, w dolince, mostek i prowadzącą w pola za nim ścieżkę. Zjazd w dół. i już jestem z drugiej strony.
Metalowy mostek w Wirach nad Wirenką© toadi
Klucząc między zabudowaniami, momentami na dróżce piach daje się nieźle we znaki, zwłaszcza jego głębokość. docieram do gruntowej drogi z Wir do Komornik. Wzdłuż drogi szpalery drzew. Jadę na zachód, po południowej stronie za świeżo zaoranym polem w wąwozie biegnie linia kolejowa. Docieram do niewielkiego wiaduktu ponad tą linią kolejową.
Linia kolejowa w wąwozie© toadi
To samo torowisko w kierunku Puszczykowa© toadi
Tam w połowie długości przed linią drzew w wykopie jest linia kolejowa, nic jej nie zdradza© toadi
Mały wiadukt ponad wąwozem© toadi
Celem był wcześniej widziany wiadukt, a właściwie to co z niego zostało. Jednakże jestem za, muszę wracać, jadę drugą stroną linii kolejowej , po lewej świeże nasadzenia lasu, sporo dębu, po prawej pola. Droga nieco trzęsie, dziurawa. Po dotarciu do skraju niewielkiego lasku, jadę jego obrzeżem,
Ścieżka przy lesie© toadi
kieruję się do trakcji energetycznej. Wkrótce znajduję się w dolinie pomiędzy dwoma wzgórzami,
W dolince między wzgórzami© toadi
na szczytach obu potężne słupy energetyczne, czeka mnie kolejny dziś podjazd. Po wdrapaniu się na zachodnie wzgórze,
Dolinka© toadi
jestem u celu, do wiaduktu już tylko parę metrów. Środkowego przęsła brakuje.
Czy ktoś ukradł przęsło ?© toadi
Widać że niegdyś była tu uczęszczana droga z Wir, od strony Wir metalowa barierka, aż dziw że złomiarze jeszcze tego nie rozkradli.
Ekstremalna trasa dla Kamikadze© toadi
Brakujący fragment wiaduktu© toadi
Wiadukt bez przęsła z dołu© toadi
Po kilku zdjęciach zjazd z zachodniego wzgórza ponownie w dolinkę i kolejna wspinaczka tym razem na wzgórze wschodnie. Kawałek lekko w dół i docieram do drogi w wąwozie, droga brukowana, schodzi w dół w kierunku Wir, w przeciwnym jest pod górkę. Interesuje mnie jednak inna droga, która schodzi się z tą przy przejeździe kolejowym, krótki zjazd i jestem na właściwej dróżce.
Dróżka w wykopie© toadi
Skręcając z jednej na drugą polną drogę, ostry skręt w piasku, podpórka okazuje się niezbędna, ale wywrotki brak.
Jadę w kierunku na Morenę. Na szczycie wzgórza zjazd w pole, skąd widać panoramę Poznania.
Po wjechaniu w las zaczynam kluczyć po ścieżkach w poszukiwaniu wrażeń i urozmaicenia, odnajduje kilka podjazdów
Podjazd© toadi
i zjazdów,
Zjazd© toadi
oraz kolejny wąwóz.
Kolejny wąwóz© toadi
Gdzie teraz, decyzja w dół żółtym szlakiem do jeziora Jarosławieckiego, wstyd się przyznać, ale jeszcze nigdy tam nie byłem. Jadę ciągle w dół, bez większego trudu 30 z licznika nie schodzi, na paru zakrętach ostre hamowanie, a niekiedy zawracam aby wrócić na żółty szlak, po tym jak przelatuje prosto leśną krzyżówkę zamiast skręcić. Na jednym z zakrętów uderzam w coś kołem i chcąc nie chcąc zaliczam pokrzywy, które smagają mnie po twarzy i ramionach, wyjątkowo wysokie, chyba na mnie i innych tam czekają. Kolejny raz pomimo przejechania, niezamierzonego przejechania przez pokrzywy wywrotka mnie omija. Przecinam jakąś większą drogę asfaltową i jadąc ciągle w dół, teraz po płytach betonowych,
Droga z betonowych płyt prowadzi do leśniczówki© toadi
jezioro Jarosławieckie© toadi
Dochodzi 19, słońce już nisko. Jak ten czas szybko zleciał. Fotka na plaży i ruszam wzdłuż jeziora w kierunku północnozachodnim, Na leśnych ścieżkach robi się już dość ciemno.
Na leśnych ścieżkach już mrok© toadi
Docieram do końca lasu, po prawej pola i jakieś wzniesienie, parking, skręcam w lewo, po minięciu zabudowań, ścieżka zamienia się w singielek obfitujący w zakręty. Jakiś mostek z drewnianych bali ułożonych w poprzek. Nim się spostrzegłem jestem już z drugiej strony. Szeroka ścieżka oznakowana na żółto prowadzi wzdłuż lasu od Rosnówka na południowy-wschód, Chcę zjechać ponownie nad jezior, widząc pierwszą szerszą ścieżynkę skręcam w nią, rząd uli mijam po malutku i po cichutku, nie mam ochoty na bliższe spotkanie z lokatorkami tych uli. Singielkiem w dół i ponownie nad jeziorem.
Jezioro Jarosławieckie© toadi
Wzdłuż jeziora wąska znakowana ścieżka, oznakowanie ledwo widoczne, zatarte, dawno nie odświeżane, jest dość ciemno, trudno powiedzieć czy zielony to czy niebieski kolorek. Nie decyduje się na jazdę obiecująco wyglądającą ścieżką, jest zbyt duży już mrok w gęstwinie lasu. Wpycham rower, ponownie powolutku obok uli i jestem na skraju lasu. Jadąc pomiędzy starym lasem a świeżymi nasadzeniami docieram do większej drogi gruntowej prowadzącej od Trzebaw.
Słonko już nisko© toadi
skręcam w lewo i powoli w dół, a potem kawałek pod górkę. Ponownie jestem przy zabódowaniach leśniczówki, okrążyłem jezioro. Kieruję się na południowy-wschód. Po dotarciu do asfaltowej drogi zatrzymuje się na chwilę, patrzę na oznakowanie rozwidlenia oznakowanych szlaków. Decyzja, żółtym do Puszczykowa, tylko 5 km, i to był błąd, pytanie tylko jaki, to że nadal nie założyłem oświetlenia, czy wybór szlaku. Na skraju parkingu tablica informacyjna, konsternacja. Do WPN obowiązują bilety wstępu.
Cennik WPN`u© toadi
Słońce już zaszło, w lesie już całkiem spory mrok, kieruję się ledwo widocznym szlakiem, nie wiem kiedy zjechałem z niego, i ścieżka zrobiła się strasznie wąska a w dodatku usłana różnymi przeszkodami, po najechaniu na pień, w momencie kiedy skręcałem zaliczam niegroźną wywrotkę na boczek. Najwyższa pora wyjąć lampkę, podłączyć kabelki i jechać dalej już o świetle, a nie ryzykować że kolejny raz w coś wjadę. Kiedy zakładałem oświetlenie wśród leśnych zarośli usłyszałem spory rumor i rwetes, jakieś zwierzęta się zbliżały, w tym momencie przeszła myśl że może to dziki. Nie czekając klasnąłem w dłonie. Cisza. Klasnąłem kolejny raz. I ponownie spore zamieszanie w zaroślach, kilka chrumknięć, kwiknięć i hałas zaczął się oddalać. Super, ominęła mnie wątpliwa przyjemność bliższego spotkania z dzikami.
Im dalej w las tym mniejsze szanse na jazdę rowerem, na ścieżce spore ilości przewalonych drzew, gałęzi. Więcej prowadzę rower niż jadę. Docieram do jakiejś podłużnej wąskiej polany w dolince. Nad polaną mgiełka, malowniczo, jednak jest zbyt ciemno, komórka już nie robi zdjęć, a bynajmniej zdjęć na których coś widać. Znajduję się w samym centrum rezerwatu Pojnik.
Około 20 udaje mi się wyprowadzić rower z zarośli, docieram do jakiejś ścieżki poprzecznie biegnącej do tej którą podążałem. Ponownie ścieżka jest przejezdna, widać nawet ślady opon innych rowerzystów, ruszam w lewo. Po chwili słyszę jadący samochód, już wiem gdzie jestem. Znajduję się na ścieżce biegnącej wzdłuż drogi od jeziora góreckiego. Mija kilka chwil i docieram do skrzyżowania. Jeszcze kawałek ścieżką wzdłuż drogi, a później od Puszczykowa Starego, drogą lub ścieżką rowerową do przejazdu nad autostradą. Jeszcze kilka kilometrów i jestem na Hetmańskiej. Dużo nie myśląc zasuwam drogą do Ronda Starołęka, Ronda Żegrze, a później za oś. Orła Białego i oś. Czecha również drogą i już koniec wyprawy. Jestem na Rusa.
Popołudnie opłynęło przyjemnie, pomimo iż nie wszystkie plany dotyczące wyjazdu zrealizowałem, uważam wyjazd za udany. Został mi jeszcze fragment WPN do spenetrowania, oraz parę miejsc w których dawno nie byłem a warto by sobie je odświeżyć.
Kategoria 100 - 200 km
Komentarze
Rodman | 12:31 piątek, 18 września 2009 | linkuj
hehe, jak zwykle pełen fotoreportaż z fotkami lepszymi niż w niejednym przewodniku ;))
pozdrower !
pozdrower !
JPbike | 16:47 czwartek, 17 września 2009 | linkuj
Rzeczywiście wyczerpująca relacja z WPN-u :)
Jestem w lekkim szoku - tyle tam jest terenowych miejsc do kręcenia ...
Jestem w lekkim szoku - tyle tam jest terenowych miejsc do kręcenia ...
klosiu | 10:33 czwartek, 17 września 2009 | linkuj
Tez sie kiedys zdziwilem jak zobaczylem ten cennik ;). Fajne foty, ukruszony wiadukt rzadzi ;)
Komentuj