Info
Ten blog rowerowy prowadzi toadi69 z miasteczka Poznań. Mam przejechane 7388.85 kilometrów w tym 2825.51 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.67 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Luty4 - 0
- 2013, Styczeń4 - 1
- 2012, Wrzesień5 - 18
- 2012, Sierpień11 - 28
- 2012, Lipiec12 - 32
- 2012, Czerwiec9 - 41
- 2012, Maj1 - 2
- 2011, Październik2 - 11
- 2011, Wrzesień2 - 16
- 2011, Lipiec1 - 11
- 2010, Maj3 - 17
- 2010, Kwiecień10 - 2
- 2010, Marzec2 - 0
- 2009, Październik6 - 22
- 2009, Wrzesień15 - 56
- 2009, Sierpień11 - 18
Dane wyjazdu:
72.97 km
49.00 km teren
04:08 h
17.65 km/h:
Maks. pr.:40.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Author
Międzyrzecz - Jordanowo - Staropole - Boryszyn - Kaława - Międzyrzecz
Sobota, 10 października 2009 · dodano: 11.10.2009 | Komentarze 2
Ciężko wstać rano po nocnej wyprawie za Poznań, ale co zrobić. Sprawdzenie pogody na necie oraz w TV i wg przepowiadaczy pagody ma nie padać, ale o słońcu i cieple możemy zapomnieć, wiatr raczej umiarkowany. Zobaczymy co będzie. Ruszam w 11 km rozgrzewkę do Krzysztofa, gdzie załadowujemy rowery na samochód i ... . Mieliśmy wyruszyć około 8 z Poznania, ale jak to zwykle bywa nie wszystko da się przewidzieć i zaplanować. Ruszamy około 10 z minutami w Międzyrzeczu jesteśmy krótko przed południem.Kościół Św. Wojciecha w Międzyrzeczu© toadi
Miedzyrzecki ratusz© toadi
Zdejmujemy rowerki z samochodu Krzysztofa i po krótkich przygotowaniach ruszamy zrobić parę fotek pod zamek.
Międzyrzecki zamek z X wieku© toadi
Jak się okazało kolejny raz jestem w Międzyrzeczu i kolejny raz mam pecha zamek zamknięty, z powodu remontu walącej się ściany :( Jednak po krótkiej rozmowie z miłym panem mamy mały bonus od losu i zostajemy wpuszczeni za bramę zamkową.
Zamek pochodzi z 1350 roku kiedy to za Kazimierza Wielkiego został wzniesiony na miejscu grodu warownego z około X a XI wieku. Wielokrotnie zdobywany i burzony, był odbudowywany gdyż był grodem warownym na dawnej granicy Polski. Jednak kiedy podczas potopu szwedzkiego został zburzony już nigdy nie odbudowano go, pozostał jako ruina do dnia dzisiejszego. Dwie warowne baszty zostały przykryte drewnianym dachem aby uchronić je przed dalszą ruiną i zamakaniem. Od mego poprzedniego pobytu mury podwyższono o trzy warstwy cegły oraz wybudowano nowy most nad fosą, gdyż poprzedni się zawalił. Obecnie fragment ściany jest podparty gdyż popękał i grozi zawaleniem, z tego też powodu zamek jest zamknięty. Na terenie zamku nie ma nic specjalnego duży dziedziniec i ruiny tego co pozostało. Lepiej wygląda z zewnątrz niż kiedy już jesteśmy w jego środku.
Międzyrzeczki zamek - dziedziniec© toadi
Armata na dziedzińcu zamku w Międzyrzeczu© toadi
Zamek w Międzyrzeczu fosa i mury zamku© toadi
Robimy jeszcze małą rundkę wokół zamku okalającym go parkiem i ruszamy przez miasto w kierunku na Skoki.
Fosa zmaku w Międzyrzeczu oraz okalający zamek park© toadi
Kawałek drogą do skraju lasu i jeszcze przed miejscowością Skoki zjazd w las na jedną z leśnych ścieżek (oznakowana zielono dla pieszych oraz niebiesko rowery) i od tego momentu już praktycznie do zmroku będziemy jechać głównie leśnymi ścieżkami, brukowanymi duktami i innymi wybojami, a i zdarzy się po zaoranym polu :). Po naszej prawej wśród drzew majaczą niewielkie wzniesienia zaś po lewej od czasu do czasu mignie tafla jeziora Bukowieckiego.
Na niewielkim przesmyku pomiędzy jeziorem Bukowieckim a jakimś małym jeziorkiem pierwsze ślady okopów na niewielkim wzniesieniu, ale znacznie więcej uwagi pochłonęło malownicze jeziorko.
Takie małe jeziorko przy zielonym szlaku, w pobliżu jeziora Bukowieckiego© toadi
Małe jeziorko w okolicy jeziora Bukowieckiego© toadi
Chwilę później dość długi podjazd leśną piaszczystą ścieżką, w której grzęzną koła ale jakoś się czołgamy pod górkę, czołgamy gdyż jedziemy bardzo wolno i z dużym wysiłkiem, pieszo pewnie było by szybciej. Gdy wzniesienie się kończy roztacza się piękny widok na panoramę jeziora Bukowieckiego, przysłaniają go młode jeszcze drzewka posadzone na zboczu schodzącym w stronę jeziora, lecz i tak zatrzymujemy się na chwilę aby zrobić kilka fotek i nieco się przeodziać, podjazd zrobił swoje a i w lesie jest dość ciepło nie ma wiatru.
Tam za zakrętem skończył się piaszczysty podjazd, zaś na płaskim odcinku chwilę wytchnienia oraz szansę popatrzeć z góry na jezioro Bukowieckie© toadi
Jezioro Bukowieckie ze ścieżki, na pierwszym planie młodnik© toadi
Przez grubą warstwę chmur udawało się nawet czasem na moment słonku przedrzeć, ale to były tylko krótkie momenciki.
Na leśnym szlaku gdzieś pomiędzy jeziorem bukowieckim a Wyszanowskim© toadi
Dalsza trasa biegła do jeziora Wyszanowskiego i wzdłuż jego brzegów, była co najmniej dość trudna, zryta przez leśne zwierzęta oraz usłana ogromną ilością gałęzi które parokrotnie przestawiały mi rower to raz w prawo to innym razem w lewo kiedy na nie najechałem. Innym razem wyskakiwały spod kół, czy też łamały się z chrzęstem, a do tego wszystkiego duża ilość pożółkłych liści niedawno opadłych z drzew czy też zarośla gwałtownie zwężające ścieżkę.
Po lewej tafla jeziora Wyszanowskiego© toadi
Leśna ścieżka wzdłuż jeziora Wyszanowskiego© toadi
Na jednym z odcinków jadąc bardzo blisko za Krzysztofem, dosłownie parę centymetrów, po dość gwałtownym Jego zatrzymaniu, ratując się przed gwałtownym uderzeniem w jego rower skręcam kierownicą w prawo i widząc że i tak wjadę w niego zeskakuję z rowera, efekt; zaliczam glebę, skoczyłem w kierunku skarpy i zaliczyłem ładnego kozła. Mój rower oparł się o Krzysztofa i nie obalił, lecz ja leżałem :)
Były też okazję podziwiać okoliczną faunę i florę, największe zwierze jakie nas zaszczyciło to jeleń, zaś z fauny lasy ukazały nam grzyby,
Ciekawe czy ten czerwony grzybek dało by się zjeść© toadi
mchy i porosty
Kępa mchu na pniu obumarłego drzewa oraz posrosty© toadi
czy też pomimo iż to już październik kwitnące nadal wrzosy
Wrzosy© toadi
Z brzegu jeziora Wyszanowskiego było widać iż las już zmienił swą szatę na barwy jesieni
Jezioro Wyszanowskie - jesień© toadi
Jeziora, las i wzgórza
Rower Krzysztofa w okolicach jeziora Wyszanoskiego© toadi
Widok ze wzgórza, w dole na ściezce Krzysztof i jego rower, a nieco dalej wody jeziora© toadi
Ścieżka jednak mimo oznakowania w pewnym momencie sprawiła nam niespodziankę, koniec jazdy, objazd, albo przechodzimy górą :)
Niespodzianka na szlaku - płot i przegrodzona w poprzek droga© toadi
Na odcinkach gdzie las wycięto widać było jak pofałdowany jest teren który przyszło nam przemierzać.
Fragment lasu w miejscu niedawnej wycinki ikazał nam po jakim terenie się przemieszczamy i dlaczego tak marna średnia jest na licznikach© toadi
pięknie ukształtowany teren, plus piasek i gałęzie potrafią nieźle dać w kość i trochę potu wycisnąć© toadi
I tak jadąc przed siebie docieramy w okolice miejscowości szumiąca gdzie aby dostać się do centrum wioski, w której jest uroczy kościółek, zbaczamy ze szlaku zielonego na żółty. We wiosce jedyny sklep jest nieczynny. Jednak neogotycki kościół z 1894 r wart jest uwiecznienia,
Neogotycki kościół w Szumiącej, niegdyś wioska należała do Paradyskiego Klasztoru© toadi
zaraz za wioską skręcamy w polną drogę prowadzącą na południe do Gościkowa i Jordanowa. po swej prawej mamy las, a później linię kolejową (nieczynną) zaś po lewej dolinkę rzeki Paklicy.
Linia kolejowa na nasypie co kilkaset metrów ma niewelkie wiadukty, po blizszym zapoznaniu widać iż większość z nich nie ma obecnie zastosowania© toadi
Wiadukt pod nieczynną dziślinią kolejową© toadi
Polną drogą docieramy do Gościkowa (niegdyś Paradyż), w pierwszym napotkanym sklepie postój na posiłek i ruszamy dalej do niedalekiego Jordanowa, zaliczając po drodze obiad w przydrożnym barze.
We wsi znajduje się pocysterski klasztor, na terenie którego mieści się obecnie Wyższe Seminarium Duchowne w Paradyżu© toadi
W niedalekim Jordanowie zatrzymujemy się na moment przy kościele św. Anny z XVI wieku wybudowanym przez cystersów z Paradyża.
Kościół św. Anny w Jordanowie© toadi
Pozostałości po osadnikach niemieckich / zaborcy© toadi
poniemiecki nagrobek© toadi
okazały okaz dębu, swym wyglądem moze nieco straszyć, pewnie był pierwowzorem drzewca we Władcy Pierścieni :)© toadi
Kierujemy się z Jordanowa kawałek ku południu aby lasami dojechać do Staropola i Boryszyna, jednak nieco plany krzyżuje nam budowa autostrady w efekcie po zrobieniu kilku kilometrów po lesie uznajemy ze należy kawałek się wrócić i jechać do Nowego Dworku i dalej lasem wzdłuż nieczynnej linii kolejowej. Co postanowiliśmy to i uczyniliśmy. Do wioski brukowana droga wytrząsała z nas niedawno zjedzony posiłek, liczyliśmy iż jadąc w las, będzie mniej trzęsło, ale okazało się że tak dobrze to nie ma, bruk ciągnął się jeszcze długi odcinek w las. Trzęsło niemiłosiernie a nie było specjalnie gdzie zjechać. Wkrótce docieramy do jeziora Paklickiego, kierujemy się nadal na zachód i po wyjechaniu z lasu otaczają nas pola kukurydzy. Docieramy do po PGRowskich zabudowań pod Staropolem i po około kilometrze jesteśmy we wiosce. Na skrzyżowaniu dróg po prawej stronie bunkier, a właściwie to co po nim pozostało.
Staropole pozostałości po bunkrze© toadi
ruiny bunkra© toadi
Ze Staropola na północ do Boryszyna, i kolejne ruiny bunkra, jedziemy w kierunku do pętli Boryszyn w las, na zwiedzanie nie mamy czasu, jest już zbyt późno, lasami i polami kierujemy się na wschód. Odnajdujemy komin wentylacyjny podziemnego systemu tuneli.
komin wentylacyjny MRU© toadi
Jedziemy w nieznane aby już niebawem znaleźć się w baśniowej krainie, krainie nie z tego świata.
Baśniowa kraina© toadi
Pnącza które na krótkim odcinku lasu szczelnie okryły wszystkie pnie drzew tworzą coś wspaniałego, niespotykanego, wszystko co tego dnia widzieliśmy blednie przy tym dziwie natury. A wszystko to za sprawą Dławisza amerykańskiego.
Baśniowa kraina© toadi
Pełna relacja z tej baśniowej krainy W baśniowej krainie
Pomimo że ten fragment lasu szczególnie się nam spodobał, jednak zbliżał się wieczór i czas jaki pozostał do zmroku topniał bardzo szybko musieliśmy ruszać dalej. Jeszcze kawałek jechaliśmy lasem, jednak kiedy wyjechaliśmy z niego kolejna przykra niespodzianka, zaorane pole i albo dalej tym polem, albo wracamy.
Wybraliśmy wariant przez pole. Jechaliśmy wzdłuż lasu nieco pod górę, a później w niewielką dolinkę, następnie polem kukurydzy a na jego skraju ponownie zaoranym polem kierowaliśmy się ku północy. W końcu po około 1,5 km dotarliśmy do polnej ścieżki która gdzieś w tym rejonie miała swój początek dla nas, a dla innych zapewne koniec. Na pierwszych metach zadowolenie, gdyż było nam znacznie łatwiej niż polem, ale po niedługim czasie jeden z dłuższych podjazdów które mielismy tego dnia, a w dodatku polna dróżka nie zawsze była przejezdna i niekiedy musieliśmy jechać polem. Jak nie pole, to piach lub pod górę :) Dotarliśmy do rozwidlenia polnych dróg, jedna prowadziła na południe do Nowego Dworku, druga na wschód do drogi Kaława-Gościkowo, trzecia na północ do Kaławy no i czwarta na zachód, ale tą przyjechalismy.
Ruszamy na północ, po minięciu kilku kałuż docieramy w końcu do Kaławy, minęła już 18:00 i wkrótce miało się ściemnić, dlatego nie zwlekając postanawiamy zaliczyć ostatni punkt zwiedzania na dziś, Pniewy i tamtejsze bunkry. Szybko udajemy się na zachód asfaltową drogą wzdłuż której biegnie ścieżka rowerowa, niecałe dwa kilometry i jesteśmy. I pytanie Krzysztofa; czy tu było pod górę ?, a może to było stwierdzenie. Parę fotek nim ściemni się zupełnie, przed budynkiem na niewielkim placu zbierają się jakieś grupki rekonstrukcji w mundurach niemieckich i polskich.
Pniewy pamiatkowa tablica© toadi
Smocze zęby to na nich miały się zatrzymać sowieckie czołgi© toadi
Smocze zęby z bliska© toadi
Rudy 102© toadi
Wieże strzelnicze i mała obserwacyjna na bunkrze w Pniewach© toadi
Wieżyczki bunkra oraz Nasze rowery© toadi
Stalowa wierza bunkra© toadi
Ślady z zimy `45 kiedy przełamywano linię umocnień pod Kaławą© toadi
Ślady ostrzału© toadi
Kurna, rower świeci się jak choinka w Boże Narodzenie© toadi
Z tego otworu strzelniczego broniono dotępu do wejścia pole ostrzału to okolice pancernego włazu do wnętrza bunkra© toadi
Ledwie co zdołaliśmy zrobić kilka słabej jakości fotek (brak światła dawał się we znaki mej komórce, szkoda że nie zabrałem nikona, mógłbym nadal swobodnie fotografować i to bez flesza). Sądziłem że do miejscowości Nietoperek jeszcze uda się dojechać przez pola i lasy, jednak nie miało to większego sensu, dlatego weryfikujemy swe plany poraz kolejny i już drogami przez Kaławę i Nietoperek kierujemy się szybko do Międzyrzecza, jest już całkiem ciemno więc jak w piątek na światłach.
Krzysztofa rower nie swieci się ale paski odblaskowe na Nim owszem© toadi
Docieram po niespełna 30 minutach do rynku w Międzyrzeczu, zaczyna coraz mocniej padać, jeszcze tylko fotka ratusza,
Ratusz w Międzyrzeczu nocą© toadi
nieco oczyścić z błocka rowery, załadować je i siebie i w drogę. Na najbliższej stacji krótka pauza na małe co nieco i przez Międzychód do Poznania. Około 22 Krzysztof odstawia mnie pod blok i koniec wycieczki.
Dzień upłynął miło i przyjemnie, ale tak zwykle jest kiedy jedziemy z Krzysztofem, zaś niezatarte wrażenia które na długo pozostaną w pamięci to fragment baśniowego lasu. Mam nadzieję że nie tylko w mojej pamięci.
Kategoria do 100 km