Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi toadi69 z miasteczka Poznań. Mam przejechane 7388.85 kilometrów w tym 2825.51 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.67 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy toadi69.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
201.00 km 10.00 km teren
06:56 h 28.99 km/h:
Maks. pr.:48.57 km/h
Temperatura:15.3
HR max:170 ( 96%)
HR avg:141 ( 79%)
Podjazdy:618 m
Kalorie: 4650 kcal

Nocne szalone 200 km

Sobota, 4 sierpnia 2012 · dodano: 05.08.2012 | Komentarze 6

Ktoś tam rzucił hasło nocnej eskapady, ktoś inny zaproponował wyjazd nad Bałtyk nawet podał trasę proponowaną, tych ktosiów znamy z imienia i nazwiska :) Jeszcze inne narwane ktosie podchwyciły temat i nocą z piątku na sobotę pojawiło się 7 nieźle porypanych na rondzie Witosa/Obornicka/Lechicka/Lutycka.

(c)Jacek P.

(c)Marcin
Po kilku minutach rozmowy okazuje się że 5 pojedzie na szoskach Jacek, Jarek, Marcin, Marek, Mariusz, ja na czymś pomiędzy góralem a szoską oraz Jacek P. na góralu. Parę fotek na stacji BP i ruszamy na Oborniki. Od początku tempo mocne prędkości oscylują znacznie powyżej 30km/h, dość powiedzieć że w Obornikach byliśmy po 45 minutach (25km)i wykręciliśmy na tym etapie średnią 33km/h. W samych Obornikach zwalniamy, nieco zakrętów skrzyżowań, ludzi pałętających się bez celu, wśród co niektórych wzbudzamy pewne emocje, słychać jakieś okrzyki o tour de … coś tam. Za Obornikami ponownie nabieramy prędkości, jedziemy utrzymując prędkość powyżej 30 km/h, początkowo niewielka mgła, która tu i ówdzie pojawiała się przed Obornikami, jest coraz gęstsza i na coraz większych odcinkach. Na okularach osadzają się kropelki wody, podobnie na naszych światełkach, więc w pierwszej kolejności wszyscy zdejmują okulary, co jakiś czas przecieramy też światła, przez chwile nieco lepiej oświetlają. Czuję na rękach wilgoć, krople wody spływają po twarzy oraz rękach, to ta piekielna mgła się osadza i wszystko zaczyna być wilgotne. Gdzieś za Pałajewkiem łapie mnie pierwszy skurcz, Nieco zostaję z tyłu, przechodzi więc podganiam peleton, kolejny łapie mnie jakieś 4-5 km przed Czarnkowem, ten jest mocniejszy i znacznie bardziej mnie trzyma, już wiem że dalsza jazda nad morze w tym tempie nie ma sensu, gdyż albo będę spowalniał całość nie dając zmian i jadąc wyłącznie na kole, albo wcześniej czy później odpadnę nie mając już sił ani na dalszą jazdę ani na powrót. Przez Czarnków jedzie mnie się całkiem przyjemnie, pomijając grupkę lokalnych miłośników alkoholi wyskokowych, co to po paru głębszych wychodzą na drogę próbując zatrzymać najpierw peleton a następnie mnie. Krótki postój na moście nad Notecią, gdzie ogłaszam decyzję że tylko do Trzcianki jadę z grupą, a następnie wracam z Jackiem do Poznania.
W tym momencie moja średnia to nadal 32km/h, chłopacy powinni mieć nieco wyższą, gdyż był moment kiedy odpadłem od grupy i parę sekund wcześniej dojechali do mostu.

(c) Jacek P
Gdzieś za Czarnkowem mgła ustępuje, spore odcinki są całkiem przyjemne, jednak jadę na końcu peletonu, oszczędzając się. W końcu docieramy do Trzcianki, dochodzi godzina 3 w nocy, w siodełkach od 2 godzin i 50 minut z krótkimi przerwami po 7 i 8 minut. Przy drodze jest czynna stacja benzynowa, więc cały peleton skręca na pierwszy większy postój. Średnia 31,6km/h sporo. Po dłuższym postoju, ponad półgodzinnym większa część rusza na Wałcz, a ja z Jackiem kierujemy się na Poznań, jest 3:30 w nocy. Pierwsze kilometry staram się dawać zmiany co około 5 minut, wydaje się, że będzie dobrze. W Czarnkowie podjazd w kierunku Poznania jednak wykańcza mnie. Do Czarnkowa trzymamy na zmianę z Jackiem prędkość w granicach 32 km/h, jednak w mieście kiedy na jego wylocie w kierunku Poznania zaczyna się dość długi podjazd gdzie na odcinku 3 km różnica wzniesień wynosiła 67m siły ze mnie zeszły. Od tego momentu trzymałem koło za Jackiem, na zmiany nie wychodziłem. Jeszcze przed podjazdem w Czarnkowie nasza średnia była w granicach 31,6km/h czyli tyle samo co w Trzciance.
Za Czarnkowem praktycznie cały czas jedziemy we mgle, około 4:30 rozwidnia się, jednak pomimo iż jest wyraźnie jaśniej, mgła skutecznie ogranicza widoczność. Tak docieramy w okolice Obornik, gdzie łapie mnie kolejny trzeci już dziś skurcz w lewej łydce. Zatrzymujemy się na kilka minut, w tym czasie mnie skurcz nieco przechodzi. Po niecałych 8 km jesteśmy w Obornikach, średnia nadal w granicach 31,1 km, sporo jednak tylko dzięki wytrwałości i determinacji Jacka, który od Czarnkowa do Obornik cały czas robił za konia, a ja starałem się jedynie trzymać na jego kole. Przez Oborniki które dopiero co się budziły z snu, jedziemy spokojnie, jednak od prawie godziny widać że ruch na drodze znacznie się wzmógł, większość samochodów jedzie w przeciwnym kierunku, nad morze. Za Obornikami, nie chcę opóźniać Jacka, więc proponuje jemu aby dalej już jechał sam i nie zważał na mnie, samemu dość mocno zwalniam i już po chwili Jacek na podjeździe staje na pedały i szybko oddala się we mgle.
Zwalniam na samym podjeździe, jednak za podjazdem też nie przyśpieszam przez około 15 minut jadę z prędkością około 20-24km/h muszę nieco odpocząć i złapać drugi oddech. Gdy zaczynam odczuwać że jest już lepiej powoli przyśpieszam i dalszą część trasy pokonuję z prędkością około 28-30km/h. W końcu docieram do punktu z którego ruszaliśmy, jest jeszcze wcześnie, przeliczam kilometry i wychodzi mnie, że jak pojadę od razu do domu, będę miał nieco ponad 183km, więc postanawiam gdzieś te brakujące 17 km zrobić, Przez chwile jadę W. Witosa, następnie kieruję się na Wojska Polskiego a dalej Golęcińską, jednak przeoczyłem zjazd na Rusałkę. Dłuższą chwilę stoję i zastawiam się gdzie ja u licha jestem. Jadę pewien odcinek Koszalińską, aż do Biskupińskiej, w którą z pewną niepewnością skręcam. Po kilku chwilach jestem w znanym mnie miejscu, uff. Skręcam w lewo i znanymi dobrze ścieżkami kieruję się do Rusałki, mimo że gruntówki, to twarde i jedzie się dobrze, a później przez Sołacz, i Garbary do Rataj. Jednak pech chce, że zabraknie mnie jeszcze odrobina do 200km, więc jeszcze zahaczam o Maltę i do domciu ląduję mając 201km :), jest 7:15 koniec na dziś, jeszcze tylko kąpiel jedzonko i spać, spać, spać.
Nie wyszło jak sądziłem, odpadłem wcześniej niż bym przypuszczał, może to przez całotygodniowe siedzenie po nocy i znaczny deficyt snu, dzień wcześniej kładłem się grubo po 2 w nocy, a bezpośrednio przed wyjazdem miałem nadzieję przespać się po pracy ze 2 lub 3 godziny, jednak skończyło się tylko na planach. A może po prostu byłem dziś za słaby na takie tempo. Tak czy inaczej mimo że nie dotarłem do celu, uważam że warto było, zawsze będą jakieś wspomnienia, a i zmiany w peletonie też dałem :)

Dzięki za wypad, dzięki za świetny pomysł i dzięki Jacek że pociągnąłeś z Czarnkowa do Obornik :) Sorry że tak szybko odpadłem, jednak powrót wydawał się rozsądniejszy od zarzynania siebie i spowalniana Waszej dalszej jazdy :(
Kategoria powyżej 200 km



Komentarze
JPbike
| 19:56 poniedziałek, 6 sierpnia 2012 | linkuj Następnym wariactwem może być na przykład nocny Pierścień Poznański i chyba mieszkańcy mijanych wiosek wezmą nas, pomykających w środku nocy z wypasionymi lampkami za ufoludków :)
toadi69
| 17:08 poniedziałek, 6 sierpnia 2012 | linkuj Mariusz, szkoda że odpadłem, a co do jazdy w grupie i nudy, to masz sporo racji, w grupie raźniej, jednak samotna jazda też nie jest zła, jedzie się wtedy we własnym tempie.

Maciej - Dzięki :), kiedy następny start w maratonie ?

Jacek jestem pełen podziwu że dałeś radę i do końca wytrwałeś, a w dodatku raz na jakiś czas musi nieco odwalić :)

Marcin - racja byłem dwa tygodnie wcześniej, jednak liczyłem że powtórzę to z Wami, nie udało się, jednak może to i lepiej, bo gdybym nie zdecydował się wracać, zarznęli byście mnie, wracał bym PKP do pociągu, lub na holu do Kołobrzegu byście musieli mnie targać, a tak wróciłem do Poznania, wyspałem się i tez uważam że było nieźle :)

Kiedy następny szalony wypad ?
z3waza
| 07:19 poniedziałek, 6 sierpnia 2012 | linkuj Zbychu i tak nieźle - przecież byłeś w Kołobrzegu dwa tygodnie wcześniej... a Kłosiu ma rację - w grupie zawsze coś się dzieje i ambicja rośnie i w ogóle fajnie jest :D
JPbike
| 21:02 niedziela, 5 sierpnia 2012 | linkuj Masz rację - wszyscy jesteśmy porypani rowerowo ale pozytywnie ;)
Oczywiście że warto było i najważniejsze że niezły dystans z nami zrobiłeś i przy tym robiąc równie niezły trening !
MaciejBrace
| 18:15 niedziela, 5 sierpnia 2012 | linkuj Ładny dystans.
klosiu
| 15:21 niedziela, 5 sierpnia 2012 | linkuj Jednak nocne jazdy wymagają wypoczynku przed, no chyba że się prowadzi nocny tryb życia :))).
Ale i tak dobrze jechałeś, zmiany na początku dawałeś na poziomie Jacgola ;).
A jako trening taka mocna dwusetka zawsze się liczy. Ostatnio doszedłem do wniosku że jak takie długie treningi to tylko w grupie, bo jak się samemu jedzie to nie dość że nudno, to jeszcze się zamula. A tak skoczy taki Drogbas na podjeździe i już trzeba gonić :D
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iemal
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]