Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi toadi69 z miasteczka Poznań. Mam przejechane 7388.85 kilometrów w tym 2825.51 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.67 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy toadi69.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
62.20 km 57.00 km teren
03:25 h 18.20 km/h:
Maks. pr.:37.59 km/h
Temperatura:23.7
HR max:175 ( 98%)
HR avg:154 ( 87%)
Podjazdy:687 m
Kalorie: 2648 kcal

Maraton w Nowej Soli

Niedziela, 26 sierpnia 2012 · dodano: 02.09.2012 | Komentarze 4

Ranek jak i poprzedzająca noc nie wróżyły dobrej pogody, należało się spodziewać że teren będzie ciężki, przemoczony nocnymi opadami i wzbogacony licznymi kałużami. Tak też się stało, szczęście jednak w tym że wypogodziło się około 9 rano i nie trzeba było jechać w deszczu.
Śniadanie było szybkie, nie zbyt obfite a do tego z małą ilością cukrów.
Po dotarciu na miejsce uregulowanie formalności, odnalezienie znajomych wśród obecnych: Marek, Jacek, Mariusz i szybko należy ustawić się do sektorów startowych. W poprzednim maratonie wywalczyłem drugi sektor, więc tym razem start już nie z ostatniego sektora.
MTB Nowa Sól chwilę przed startem ©

O 11:00 nadchodzi chwila startu, pierwszy sektor, a zwłaszcza pierwsze rzędy dość szybko ruszają, jednak im dalej z tyłu tym wolniej. Początek to wały okalające Odrę, obfitujące w dość wąskie ścieżki, na których nie mieści się za wielu rowerzystów. Jednak Jacek i Marek właśnie na tych wąskich ścieżkach wyrywają do przodu, szybko tracę z pola widzenia Jacka, dość długo jadę za markiem, rozdziela nas około 10 innych rowerzystów. Pierwszy delikatny zjazd, z wału, a już zaczyna robić się zator, niektórzy nie odważyli się zjechać, sprowadzają rowery, co jest powodem, że powstaje mały korek. Chwila asfaltem jakaś wioska, kolejny singielek.
W pewnym momencie po wjechaniu do wioski wyjazd z niej prowadzi wzdłuż zabudowań, dość mocno pod górkę, na końcówce podjazdu dostrzegam Marka walczącego ze swym rowerem. Teraz ja jestem z przodu, Marek musi gonić. W tym miejscu dostrzegam kilku "sprytnych", którzy zamiast zjazdu w dół do wioski i podjazdu pod górkę, wybrali skrót i od razu teleportowali się dzięki temu zabiegowi, kilkanaście miejsc do przodu. No cóż, zabrakło sędziego który by zareagował, ale jak się okazuje nie dla wszystkich zasady fair play są oczywiste.
Przez jakiś czas czuję oddech Marka na swych plecach. Krótki zjazd wąwozem w dół, zakręt o 180 stopni i ponownie pod górkę. W tym momencie zaciąga mnie łańcuch, więcej niż wkuty jestem zmuszony kawałek rower podprowadzić, i ponownie to ja muszę gonić Marka.
MTB Nowa Sól, gdzieś na trasie maratonu ©

Dłuższą chwilę jadę kontrolując odległość do Marka. Wytyczona trasa obfituje w liczne kałuże, niektóre z nich są niewielkie i nie stanowią problemu, jednak wiele z nich zajmuje całą szerokość ścieżki i trzeba się decydować ucieczki gdzieś bokami albo przejazdu przez środek. Omijając jedną z takich sporych kałuż decyduje się na ominięcie jej z prawej przez niewielkie zarośla, jednak nie dostrzegam bezpośrednio za kilkoma małymi i niegroźnymi gałązkami sporej gałęzi, w efekcie mocno obrywam w ramie i spycha mnie w kierunku bajorka, jednak jakoś udaje mnie się nie wywrócić. Cały czas kontroluję odległość do Marka. Na jednej z przeszkód, rowie dziewczyna jadąca przede mną zsiada z rowera i tym samym mnie blokuje. Marek gdzieś mnie znika, mijam spory konar pod którym należy przejechać i zaczynam pościg aby ponownie dojść Marka. Na interwałowej sekcji górek najpierw doganiam Go, a następnie na jednym z podjazdów wyprzedzam. Dłuższą chwilę jadę przodem, jednak Marek kontroluje odległość.
Na pierwszym bufecie próbuję w locie pochwycić butelkę z wodą, jednak butelka wypada mnie z ręki. W Bobrownikach około 2 km drogi asfaltowej, na moje nieszczęście osoba jadąca z przodu jest zbyt daleko aby ją dojść i skorzystać z jazdy w pociągu, zaś Marek jest na tyle blisko, że zwolnienie choćby na chwilę spowoduje że mnie dojdzie. Staram się trzymać prędkość 32km/h, jednak na więcej nie mam specjalnie sił. Skręt w lewo i ponownie singielki w lesie. W pewnej chwili dostrzegam oznaczenie rozjazdu, łup i lecę.... nie dostrzegłem w porę małej hopki i krótki lot kończy się lądowaniem na przednie koło, na szczęście hopka była niewielka więc i lot nie był zbyt wysoki i daleki. Na rozjeździe skręcam w lewo i ... pusto, za mną tylko Marek i jakiś gostek który jedzie bezpośrednio za nim. Czuję że mam kryzys, zaczyna wysiadać żołądek, jednak jadę dalej, wychodzi bokiem środowy wyjazd i 300km, zbyt mało czasu upłynęło, aby organizm doszedł do siebie. Na jednym z zakrętów zamiast skręcić w prawo jadę prosto, szybko spostrzegam błąd i zawracam, jednak ponownie Marek jest z przodu.
Nie mam specjalnie sił aby go ścigać, jadę swoje.
Kolejna pętla i kolejny raz te same przeszkody, zjazd do wioski i ponowny podjazd, który i tym razem robię w siodełku, z jednej strony łatwiej nikt nie przeszkadza, jednakże czuję już nogi i spore zmęczenie. Podjazd pod kolejną górkę pokonuję z buta, na młynku łańcuch zaciąga a na środkowej jak dla mnie nie da się tego podjechać.
Ponownie zjazd wąwozem i podjazd na którym po raz kolejny na młynku zaciąga mi łańcuch, tracę kolejną lokatę. Jednak podejmuje atak i po dość krótkiej chwili wyprzedzam gostka.
Doganiam i wyprzedzam jeszcze jednego maratończyka, który widać że nie ma sił na podjęcie walki. Dłuższy czas uciekam przed dwoma młodszymi od siebie, jednak odległość która mnie do nich dzieli to zaledwie 100, a w porywach 200 metrów.
Docieram do bufetu, woda w bukłaku na wyczerpaniu, więc postanawiam się zatrzymać. Dwa kubki iso i ruszam, jednak ponownie muszę ścigać, naciskam mocno na pedały i po krótkiej chwili doganiam a następnie wyprzedzam rowerzystów, którzy wykorzystali moment kiedy zatrzymałem się na bufecie. Staram się dawać z siebie jak najwięcej, ponowny 2 km odcinek asfaltu w Bobrownikach, uciekam jednak sił mam na tyle mało aby utrzymywać prędkość około 28 km/h, przy prędkości o 1 km wyższej organizm już nie wytrzymuje i zwracam część śniadania. Obracam się za siebie i widzę dwóch współpracujących rowerzystów w pościgu za mną, mimo wszystko jednak przewaga nie maleje, skręcam w las i wyraźnie dostrzegam że nie tylko mnie nie dogonili, ale ja im jeszcze trochę uciekłem. Krótki odcinek singli w lesie, ponownie skok na hopce, na którą wjeżdżam z przyjemnością, tym razem lądowanie na tylne koło. Rozjazd, na którym kieruje się ku mecie, obracam się za siebie nikogo z tyłu w zasięgu wzroku, jednak z przodu równie pusto.
Walcząc z sobą i brakiem sił zmierzam kolejne km do mety, kolejny raz tym razem w samotności wałami i widzę przed sobą metę. W dali dostrzegam zegar nieubłaganie odmierzający czas, sekundy szybko upływają, a do mety jeszcze kilka depnięć. Chcę dojechać zanim upłynie 3:25, jeszcze jedno, dwa depnięcia, ufff, meta i czas 3:25:59. Udało się.
MTB Nowa Sól - wjazd na metę © toadi

Meta w Nowej Soli © toadi

Na mecie czekają Marek, który dołożył mnie prawie 3 minuty oraz poza wszelką nadzieją na dorównanie Mariusz z Jackiem.

Maraton udany, trasa dość trudna, ale w moim odczuciu jedna z najfajniejszych u Kaczmarka. Dzięki koledzy za miło spędzone popołudnie.
Wynik oficjalny to zaledwie 55 na 66 w Open oraz 8 na 10 w M4, mogło być lepiej, jednak niewiele, może gdyby nie środowy wypad udało by się nawiązać lepszą walkę z Markiem i na mecie dzieliły by nas sekundy a nie 3 minuty :)


Komentarze
z3waza
| 17:52 niedziela, 2 września 2012 | linkuj W trzy dni glikogenu nie odbudujesz. Ale i tak gratki - twardziel jesteś.
grigor86
| 17:14 niedziela, 2 września 2012 | linkuj Dajesz czadu Toadi :-)
toadi69
| 17:12 niedziela, 2 września 2012 | linkuj :)
Bloom więcej osób narzekało na zaciąganie łańcucha, również Jacek i Marek, nie pamiętam tylko czy Mariusz również.
A co do zmniejszenia środkowej, tylko dwa miejsca dla mnie były których nie mogłem podjechać ze środkowej :)
Ale nie ma co, Ty byłeś na szerokim podium, i tylko gratulować :)
bloom
| 17:10 niedziela, 2 września 2012 | linkuj Oczekiwałem tej relacji :) Pojechałeś w trupa nie ma co. Dzięki tobie wiem, że nie tylko mi zaciągał łańcuch. Widzę tylko 1 rozwiązanie - zmniejszenie środkowej zębatki ;) Tak aby wszystko można wjechac ze środka :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa amiit
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]